Zamknij

Jeszcze nie teraz, ale może już zaraz? W poszukiwaniu nadziei w kadrze polskich skoczków

19:10, 01.01.2022 Stanisław Zyga Aktualizacja: 19:41, 01.01.2022
Skomentuj

Noworoczne zawody w Garmisch-Partenkirchen miały być dla polskich skoczków punktem zwrotnym w beznadziejnym do tej pory sezonie. Nie były. Można jednak doszukać się pewnych zwiastunów lepszej przyszłości. W końcu jak się nie ma, co się lubi, to się lubi, co się ma.

fot. M. Rudzińska

Nie rezygnujemy z walki

Po konkursie w Oberstdorfie zwołana została specjalna narada kryzysowa w sztabie reprezentacji Polski. W jej wyniku postanowiono, że jeśli katastrofa z Schattenbergschanze powtórzy się w Ga-Pa, to nasi zawodnicy zostaną wycofani z austriackiej części Turnieju Czterech Skoczni. Katastrofa, przynajmniej aż takich rozmiarów, się nie powtórzyła i kadra w całości wystartuje w Innsbrucku. W zasadzie moglibyśmy zatem odtrąbić sukces. Niestety, rzeczywistość nie jest taka prosta i raczej żaden polski kibic nie skakał z radości dzisiejszego popołudnia.

Żyła najlepiej, ale można lepiej

Przyjrzyjmy się bliżej skokom Polaków w ostatnich dwóch dniach w Ga-Pa. Piotr Żyła zajął w konkursie 11 miejsce, swoje najlepsze w całym sezonie. Niby dobrze, ale jak się przyjrzeć wynikom Piotra z treningów i kwalifikacji, to można było oczekiwać więcej. W skokach nieocenianych nasz zawodnik jest w stanie uplasować się w czołowej trójce. W tej chwili jest on zdecydowanie najmocniejszym z Polaków i tak naprawdę, gdyby stanął w Innsbrucku na podium, to nie byłaby to wielka niespodzianka. Cały problem z Żyłą polega na tym, że nie będzie specjalną niespodzianką również scenariusz, w którym nie znajdzie się on w ogóle w drugiej serii. Ten typ po prostu tak ma, choć pojawiają się głosy, że trener Doleżal powinien być wobec niego bardziej stanowczy. Może jest w tym trochę prawdy, ale z drugiej strony pamiętajmy, że to właśnie ten sam Doleżal doprowadził go do mistrzostwa świata w poprzednim sezonie. Tak, czy inaczej, na Żyłę można patrzeć z umiarkowanym optymizmem.

Kubacki? Podobno jest progres. Tylko drugiej serii nie ma

Dużo trudniej o optymizm w przypadku pozostałych naszych mistrzów świata i zawodników, którzy razem z Piotrem prowadzili polskie skoki do sukcesów w ostatnich latach. Mowa oczywiście o Dawidzie Kubackim i Kamilu Stochu. W przypadku Dawida można doszukiwać się drobnych postępów. Dziwnie jednak brzmi mówienie o postępie, jeśli tak utytułowany zawodnik nie wchodzi do drugiej serii konkursu. Prawdą jest, że Kubacki skacze minimalnie lepiej niż w pierwszej części sezonu. Prawdą jest, że zajmuje odrobinę wyższe miejsca i trochę lepiej wygląda w locie. Tylko, że to trochę tak, jakby chwalić Roberta Lewandowskiego za to, że w miarę dokładnie podał piłkę do kolegi, stojącego tuż obok. Nie tego oczekujemy od Dawida i nie będziemy się cieszyć, że bohatersko walczy o awans do finałowej serii. Szukając na siłę pozytywów, wczoraj w drugim treningu zajął 13 miejsce, najlepsze od dawna. Gdyby regularnie zajmował 13 miejsce, to można by było się  nawet ucieszyć. Tak, moglibyśmy się ucieszyć z 13 lokaty Kubackiego, a to najlepiej pokazuje, w jak potężnym kryzysie znalazł się ten zawodnik. To boli.

Kamil w kryzysie

Jeszcze bardziej boli, to co stało się z Kamilem Stochem. Nasz wielki mistrz zaczął przecież sezon całkiem dobrze, a w Klingenthal zajął nawet miejsce na podium. I nie było w tym przypadku, bo Kamil regularnie oddawał w treningach świetne skoki na ścisłą czołówkę. Coś się jednak drastycznie posypało w Oberstdorfie. Po pierwszych czterech próbach w Ga-Pa wydawało się, że Kamil ustabilizował się na poziomie drugiej połowy drugiej dziesiątki. Niby nic specjalnego, ale to dobra podstawa do wskoczenia na wyższe pozycje. W konkursie jednak Kamil oddał skok, w którym chyba żaden element nie został wykonany poprawnie. Co dalej? Trenerzy zdecydowali, że Stoch wystartuje w Innsbrucku. Decyzja ta nie spotkała się raczej ze zrozumieniem kibiców, ale da się ją jakoś wytłumaczyć. Skoki poza konkursem nie były super, ale były stabilne, dużo lepsze od tego w pierwszej serii. Jeśli takie próby uda się Kamilowi oddawać na lubianej przez siebie Bergisel, to może być to początek drogi powrotnej na szczyt. W kogo, jak w kogo, ale w Stocha zawsze trzeba wierzyć. On jest w stanie bardzo szybko wyjść z bardzo dużego dołka.

Pozostali walczą. Na ile potrafią

Trochę optymizmu wlał za to w nasze serca Jakub Wolny. Oddał dwa dobre skoki i zajął 23 miejsce. W tym sezonie każde punkty naszych pozostałych skoczków są na wagę złota. Oby Kuba potwierdził taką dyspozycję w Innsbrucku. Paweł Wąsek regularnie oddaje próby na granicy wejścia do trzydziestki. Tym razem mu się to nie udało, ale można mieć nadzieję, że przy tej dyspozycji drobne punkty będą wpadać na jego konto w miarę regularnie. Gorzej prezentuje się sprawa z Andrzejem Stękałą. Ustabilizował się on na poziomie czwartej i piątej dziesiątki. W kibicowskim internecie jest na taką stabilizację specjalne powiedzenie, którego nie wypada tutaj przytaczać. Andrzej będzie jednak jeździł na konkursy dalej, bo nikogo lepszego na jego miejsce nie mamy. Taki jest w tym momencie stan polskich skoków. Co nam pozostaje? Trzeba wierzyć, mimo wszystko. W skrajnie optymistycznym scenariuszu Żyła w Innsbrucku stanie na podium, a w czołowej trzydziestce zamelduje się 5 naszych reprezentantów. Tak było przecież na piątkowych treningach w Ga-Pa. Jakiejś nadziei trzeba się wszakże trzymać.

Źródło: informacja własna

(Stanisław Zyga)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%