Zamknij

Historyczny mistrz paraolimpijski. Wziął przykład z inwalidów wojennych, walczył o lepsze warunki

20:11, 17.04.2022 Aleksandra Kuzioła
Skomentuj

Gdy w wieku dwudziestu jeden lat Pertti Sankilampi musiał mieć amputowaną nogę, nie dopuszczał do siebie, że zrezygnuje z uprawiania sportu. Po dziesięciu latach od tamtego momentu spełnił swoje dziecięce marzenie - sięgnął po paraolimpijskie złoto. 

Screen - YouTube

Amputacja nie była wyrokiem 

Boląca stopa. Pertti Sankilampi był przekonany, że to tylko niewinne zwichnięcie, które bez problemu da się wyleczyć. Postawiona przez lekarzy diagnoza nie pozostawała jednak złudzeń. To złośliwy nowotwór tkanki kostnej, określany też kostniakomięsakiem. - Powiedziano mi, że tylko piętnaście procent pacjentów z kostniakomięsakiem przeżywa. Zdawałem sobie sprawę z powagi sytuacji. Sądzono, że umrę - wspomina Fin, który w tym roku będzie obchodził swoje siedemdziesiąte siódme urodziny.

O uprawianiu sportu zaczął myśleć jeszcze w szpitalu, gdzie przebywał po amputacji lewej nogi do kolana w grudniu 1966 roku. Tam powiedziano mu, że dwa lata wcześniej w Finlandii powstało Stowarzyszenie Sportowe dla Osób Niepełnosprawnych. Dla Sankilampiego to była ogromna nadzieja. Pertti zaczął jeździć na nartach w wieku pięciu lat, trenując na polach obok swojego domu w Kempele. Był obiecującym młodym narciarzem początku lat sześćdziesiątych, wzorował się na Veikko Hakulinenie, trzykrotnym mistrzu olimpijskim i wielokrotnym medaliście mistrzostw świata w biegach narciarskich; marzył o starcie w igrzyskach olimpijskich, jego celem były te w Grenoble w 1968 roku.

Po operacji nie ustała jego miłość do narciarstwa. - Było dla mnie oczywiste, że cokolwiek się nie stanie, tak czy inaczej zostanę przy sporcie - mówił Pertti. Fin wyszedł ze szpitala w Wigilię Bożego Narodzenia, a już dzień później poszedł pobiegać na drodze koło domu. Marzenia o pozostaniu przy sporcie początkowo nie dotyczyły jednak kontynuowania kariery zawodniczej. O niej Sankilampi nie śmiał wtedy marzyć. 

Przede wszystkim chciał żyć, wrócić do rzeczywistości, nie chciał, by amputacja go zatrzymała. Niedługo przed nią zaręczył się ze swoją przyszłą żoną, Sirkką, czekał na narodziny swojego pierwszego dziecka. - Miałem nadzieję, że przeżyję życie; zobaczę narodziny dziecka - drażniącego się, chodzącego, mówiącego, jeżdżącego na nartach. Chciałem też się ożenić - wspomina.

Trener z protezą

Swoją pierwszą protezę Sankilampi otrzymał pod koniec marca 1967 roku, trzy miesiące po opuszczeniu szpitala. Od razu nauczył się w niej chodzić, niedługo potem po kilku upadkach doskonale opanował też bieganie w niej na nartach. Początkowo swoją dalszą przygodę ze sportem wiązał z karierą trenerską, odrzucając ambicje o samodzielnych startach. Uzyskał stopień trenera A, by wciąż być blisko narciarstwa - Pomyślałem, że mogę przynajmniej pomóc innym zajść daleko. To było niesamowite uczucie, że nie musiałam się poddawać, ale wciąż mogłem sama uprawiać mój ukochany sport. Jako optymistyczna osoba byłem pełen entuzjazmu - wspominał Pertti.

Rok później Sankilampi wystartował w mistrzostwach Finlandii dla niepełnosprawnych, jednak został przydzielony do kategorii z zawodnikami, którzy mieli znacznie mniej dotkliwe ograniczenia. Pertti nie miał szans w starciu z nimi. Choć tamta próba wywołała u niego frustrację, z determinacją walczył, by być coraz lepszym. Z czasem jego dyspozycja się poprawiała. - Wiele razy radziłem sobie tak dobrze, że moja niepełnosprawność była dla innych zaskoczeniem. Jednym z najbardziej motywujących momentów było pokonanie mojego brata, Paavo. Po przejechaniu pięciu kilometrów tracił do mnie kilka minut - wspominał narciarz.

Gdy jeździł na nartach, Sankilampi mógł na chwilę zapomnieć o niepełnosprawności. - Kiedy startowałem, zawsze miałem wrażenie, że nie mam granic. Nadal mogę cudownie jeździć na nartach - podkreślał. W pierwszych latach uprawiania paranarciarstwa jego starty były ograniczone. W latach sześćdziesiątych próżno było szukać międzynarodowych zawodów dla sportowców z niepełnosprawnościami.

Nieoficjalny mistrz

Początki sportu niepełnosprawnych są nieodłącznie związane z drugą wojną światową, po której liczna grupa cywili i żołnierzy, którym konflikt zbrojny odebrał sprawność, próbowała wrócić do uprawiania narciarstwa. Choć dyscypliny dla osób z niepełnosprawnościami zaczęły się kształtować już pod koniec lat czterdziestych w Austrii, dopiero w 1974 roku odbyły się pierwsze w historii mistrzostwa świata. Ich gospodarzem było francuskie Le Grand-Bornand. Sportowcy z niepełnosprawnościami rywalizowali już dwa lata wcześniej w Courchevel, jednak tamta impreza nie została uznana za oficjalny czempionat.

W Le Grand-Bornand o medale walczono w narciarstwie alpejskim i biegowym, do rywalizacji dopuszczeni byli narciarze po amputacjach i z wadami wzroku. Na starcie drugiej z konkurencji pojawił się Sankilampi, dla którego był to pierwszy międzynarodowy start w karierze. Choć był najlepszy w swojej kategorii, nie został nagrodzony krążkiem. To dlatego, że mistrzostwa docelowo miały być przeznaczone dla inwalidów wojennych. Inni mogli na nich wystartować, ale nawet w przypadku wygranej nie zdobywali medali. 

Mimo tego impreza była impulsem dla parasportu. - Sporty niepełnosprawnych po raz pierwszy zyskały odpowiedni rozgłos. Moje zwycięstwo wywołało hałas w mediach, choć zasady były dziwne: mogłem rywalizować, ale nie wygrałem. Zawody były dla mnie ważne, ponieważ pokazałem swoje możliwości daleko za granicą - zaznaczał Pertti. Fin podkreśla, że rywalizacja z inwalidami wojennymi była dla niego wręcz zaszczytem. - Byli moimi jedynymi wzorami do naśladowania w narciarstwie niepełnosprawnych. Ich przykład pokazał mi, że protezę uda można w pełni wykorzystać do jazdy na nartach.

Po mistrzostwach świata tylko dwa lata dzieliły go od kolejnego historycznego momentu. W końcu w 1976 roku miały się odbywać pierwsze w historii zimowe igrzyska paraolimpijskie.

Historyczne złoto

Choć letnie igrzyska paraolimpijskie zostały po raz pierwszy rozegrane w 1960 roku, na swoją kolej narciarze z niepełnosprawnościami musieli poczekać szesnaście lat. Gospodarzem pierwszego w historii zimowego czempionatu dla parasportowców była Szwecja, a dokładnie Örnsköldsvik. Po raz kolejny rywalizacja obejmowała narciarstwo alpejskie i biegowe dla sportowców po amputacjach i z wadami wzroku. Dodatkowo jako dyscyplina pokazowa został rozegrany wyścig sań.

Dziesięć lat po amputacji Pertti Sankilampi spełnił swoje marzenie, stając na starcie imprezy czterolecia. Choć nie były to te igrzyskach, o których myślał w dzieciństwie, i tak były dla niego wyśnionym sukcesem. 23 lutego 1976 roku w swoim pierwszym, historycznym starcie sięgnął po paraolimpijskie złoto, zostając pierwszym Finem, który tego dokonał. - Kiedy wygrałem swoje pierwsze zwycięstwo olimpijskie, był to niewątpliwie bardzo, bardzo niezapomniany moment. Osiągnąłem cel, który miałem przed kontuzją - mówił Pertti, który łącznie zdobył w Szwecji trzy krążki - w biegach na 5 i 10 kilometrów oraz w sztafecie 3x5 kilometrów.

W Örnsköldsvik medale na szyjach zwycięzców zawieszał król Karol XVI, a Sankilampi po raz kolejny mógł stanąć na podium obok inwalidów wojennych. - To był wspaniały moment, gdy młody król Karol Gustaw rozdawał medale. Stałem tam pośrodku dwóch inwalidów wojennych, Otto Malka i Tauno Seppänena. Hakulinen był moim wzorem do naśladowania, ale po amputacji sportowcy wojenni również stali się moimi wzorami do naśladowania - podkreślał kolejny raz Fin. Był jednak zirytowany, że mógł zacząć walczyć o najwyższe laury dopiero jako trzydziestolatek, bo wcześniej zawody nie były rozgrywane.

Dla Sankilampiego igrzyska otworzyły swoiste pasmo sukcesów. Podczas imprezy czterolecia czekał na narodziny swojego drugiego dziecka, a od momentu diagnozy, która zmieniła jego życie, mijało prawie dziesięć lat, co eliminowało ryzyko nawrotów. Jak sam mówił, nawet przerażające wizyty kontrolne nie byłyby już konieczne. W kolejnych latach trwała jego mistrzowska seria w sporcie. Do 1990 roku, gdy wycofał się z profesjonalnego sportu, zdobył łącznie siedem złotych medali paraolimpijskich; wliczając mistrzostwa świata, w latach 1976-1990 zgromadził dwadzieścia dziewięć krążków, w tym czternaście złotych, stając się ikoną sportu niepełnosprawnych.

List od George`a Busha

Na początku swojej parasportowej kariery Sankilampi przyczynił się do powstania urządzenia, znanego dziś jako pulsoksymetr. W 1975 roku podczas jednego ze swoich wyjazdów na narty Fin poznał Seppo Säynäjäkangasa, profesora elektrotechniki na Uniwersytecie w Oulu. - Powiedziałem mu, że potrzebuję miernika, który prawidłowo i bez wysiłku mierzy tętno sportowca - wspomina Pertti. Profesor zgodził się na propozycję narciarza i wkrótce zaczął pracę nad stworzeniem urządzenia. Seppo podzielił się pomysłem z Kalevim Tuominenem, ówczesnym głównym trenerem Fińskiego Komitetu Olimpijskiego, dzięki czemu otrzymał 16000 marek fińskich na swoje prace.

Tak rozpoczęła się historia fińskiej firmy Polar, która dziś jest pionierem w zakresie innowacji technologicznych i produkcji monitorów pracy serca. Z czasem dystrybucja powstałego w Finlandii monitora tętna rozrosła się na cały świat.

Podczas swoich ostatnich mistrzostw świata w 1990 roku w amerykańskim Jackson Sankilampi przemawiał na ceremonii zamknięcia. Wcześniej narciarz postanowił, że przekaże zainicjowane przez niego urządzenie ówczesnemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych, George`owi Bushowi, którego żona była patronką czempionatu. Choć Barbara Bush nie była obecna podczas ceremonii, na której Pertti miał jej przekazać miernik, Finowi udało się dać go ludziom reprezentującym tam Busha. Sankilampi miał potem otrzymać od prezydenta list z podziękowaniami. Przywódca pisał, że narzędzie jest w użytku i życzył narciarzowi zdrowia.

Wciąż przy sporcie

Po pierwszych igrzyskach popularność parasportu gwałtownie wzrosła. Jak uważa Sankilampi, potem było już tylko gorzej. - W najlepszym wydaniu Mistrzostwa Świata miały setki uczestników. Dobrych narciarzy było tak wielu, że w niektórych czempionatach uczestników trzeba było eliminować. Dziś fińskich narciarzy na międzynarodowym poziomie niestety można  policzyć na palcach jednej ręki. Narciarstwo to trudny sport, wielu wybiera sport zespołowy. Jednak brakuje też ognistych przywódców- z przykrością stwierdza Sankilampi, który do teraz jest działaczem na rzecz sportowców z niepełnosprawnościami i sam nieustannie uprawia narciarstwo biegowe.

Równocześnie Pertti zauważa poprawę pozycji parasportowców w ostatnich latach. W 2016 roku w Finlandii tytuł Sportowca Roku trafił do mistrza paraolimpijskiego. Gdy Sankilampi startował, mógł tylko pomarzyć o takiej popularności. Na każdym kroku napotykał na problemy, chociażby ze znalezieniem sponsorów. - Cały czas brakowało pieniędzy. My, zawodnicy kadry narodowej, musieliśmy opłacić swoje podróże na konkursy wartościowe, nie wspominając o kosztach obozu i innych przygotowaniach - wspomina. 

Dzięki temu, że sam doświadczył takich sytuacji, Pertti postanowił zrobić wszystko, by kolejne pokolenia parasportowców nie musiały zmagać się z takimi trudnościami. Zaczął o to walczyć jeszcze jako zawodnik kadry narodowej. - Moja pozycja jako doświadczonego i odnoszącego sukcesy sportowca była świetna do zbierania pieniędzy. Musiałem zrobić wszystko, co w mojej mocy, aby sport osób niepełnosprawnych nie był tylko zabawą w piaskownicy. Nigdy nie sądziłem, że pewnego dnia będzie mógł być uprawiany w pełnym wymiarze godzin, tak jak jest teraz.

Po zakończeniu kariery kontynuował swoje działania na rzecz sportowców z niepełnosprawnościami. W latach 1976-2003 był dyrektorem wykonawczym Stowarzyszenia Osób Niepełnosprawnych w Oulu, potem rozpoczął pracę w roli dyrektora centrum Rehapolis w Oulu. W ramach wolontariatu w organizacjach w Kempele wspiera pacjentów po amputacjach i chorych na raka. Pertti jest też miejskim radnym i działa na rzecz promocji narciarstwa biegowego w swojej rodzinnej gminie. 

Jego historia została opisana w książce "I won a life: Pertti Sankilampi`s Trail of Glory" (Wygrałem życie: Szlak chwały Perttiego Sankilampiego) wydanej w 1994 roku. Była to pierwsza biografia parasportowca w historii fińskiego sportu. Za swoje działania otrzymał nagrodę Pro Sports, przyznawaną za pracę na rzecz rozwoju sportu. Był pierwszym niepełnosprawnym sportowcem, który został nią nagrodzony.

Mimo siedemdziesięciu sześciu lat na karku Sankilampi nie ustaje w swoim postanowieniu. - Nigdy nie przestanę wspierać osób niepełnosprawnych i inwalidów wojennych. Poza tym moje własne ćwiczenia i promocja treningów dla osób niepełnosprawnych to moje najważniejsze zadania - podkreślał swoją misję na przyszłość. - Sam czuje, że zawdzięcza sportowi zdrowie. Choć sport dla niepełnosprawnych nie zawsze jest wystarczająco ceniony, to dał mi niesamowite chwile szczęścia. Wierzę, że dzięki mojej dobrej kondycji i nieustępliwości sportowca w ogóle żyję.

Źródło: veikkaus.fi, paralympia.fi, kaleva.fi, visitkempele.fi

(Aleksandra Kuzioła)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%