Zamknij

Historia PŚ w biegach. "Olbrzym" nie schodzi z podium, "Brodacz" przejmuje tron

14:37, 18.04.2020 Marta Grzyb
Skomentuj

fot. Hans T. Dahlskogt/TT

Po trzeciej edycji Pucharu Świata w biegach narciarskich przyszedł czas na jego czwartą - w dalszym ciągu nieoficjalną - odsłonę. Kto tym razem razem mógł wznieść ręce w geście zwycięstwa, a kto musiał przełknąć gorycz porażki? By poznać tę tajemnicę, przenieśmy się do sezonu 1976/1977...

Czwarta odsłona pucharowych zmagań zainaugurowana została 18 grudnia 1976 roku biegiem na dystansie 15 kilometrów, który odbył się w szwajcarskim Davos. Dosyć niespodziewanie, najlepszy w tejże konkurencji okazał się niejaki Wassberg... Thomas Wassberg... 20-letni zawodnik ze Szwecji, dla którego zwycięstwo w zawodach tej rangi było wówczas największym sukcesem w karierze. O tym, że był to początek (choć należy mieć na uwadze fakt, iż Wassberg brał także udział na igrzyskach olimpijskich, które w 1976 roku odbyły się w Innsbrucku) znakomitej - choć niepozbawionej dramatów - kariery, środowisko narciarskie przekonało się w nieodległej przyszłości.

Po rywalizacji w Davos, w której - oprócz biegu indywidualnego - odbyła się także sztafeta, zawodnicy przenieśli się za ocean, gdzie w miejscowości Telemark walczyli o kolejne punkty w biegu na dystansie 15 kilometrów. Tym razem jednak ze zwycięstwa cieszył się inny mieszkaniec Półwyspu Skandynawskiego - Teemu Pitkänen z Finlandii. Dosyć niespodziewanie we włoskim Kastelruth w starcie na 30 kilometrów równych nie miał sobie Czech, František Šimon. Warto przy tym zwrócić uwagę, że opisywany sezon był niezwykle udany dla południowych sąsiadów Polski. Czesi łącznie aż czterokrotnie uplasowali się bowiem na podium zawodów pucharowych. Sztuki tej dokonali: Stanislav Henych i Milan Jarý (Davos) oraz Jiří Beran i - wspomniany już - Šimon. Mimo tak dobrych występów, żaden z Czechów na koniec sezonu nie uplasował się w czołowej dziesiątce klasyfikacji generalnej. Owe "dobre występy" miały bowiem charakter wyłącznie incydentalny, jednorazowy; nie były wynikiem równej i stabilnej formy poszczególnych zawodników.

W niemieckim Reit im Winkl do głosu doszedł Sergei Saweljew ze Związku Radzieckiego, który w sezonie 1975/1976 dwukrotnie wygrywał zawody rangi pucharowej. Jak się później okazało, w opisywanej w niniejszym tekście odsłonie Pucharu Świata również zwyciężył dwa razy. Do tryumfu w Niemczech dołożył bowiem kolejny "skalp" - tym razem w "królewskim" biegu na dystansie 50 kilometrów, który miał miejsce 27 lutego 1977 roku w fińskim Lahti. Zanim jednak biegacze przenieśli się na Półwysep Skandynawski, wcześniej jeszcze przyszło im wystartować w szwajcarskim Le Brassus. W biegu na 15 kilometrów nie miał sobie równych drugi zawodnik drugiej edycji Pucharu Świata, Odd Martinsen, który potwierdził swą wysoką dyspozycję w odbywającym się dzień później starcie sztafetowym, w którym wraz z kolegami święcił kolejne momenty chwały.

Ten, kto przyzwyczaił się, iż corocznym zwieńczeniem sezonu, były zawody odbywające się kolejno w: Falun, Lahti i Oslo, w roku 1977 przeżył nie lada rozczarowanie. Organizatorzy Pucharu Świata zdecydowali się bowiem nieco zmienić dotychczas znany kibicom narciarstwa biegowego kalendarz. Wskutek wprowadzonej modyfikacji zamieniono kolejnością zawody w Falun ze startami w Lahti. Ostatni bieg sezonu - jak co roku - miał miejsce w Oslo. Wracając jednak do Finlandii, oprócz Saweljewa, znakomicie spisywali się tam także inni reprezentanci Związku Radzieckiego - Wassili Rotschew i Iwan Garanin. Pierwszy z nich okazał się najlepszy w biegu na 15 kilometrów, drugi zaś zajął trzecią lokatę w "królewskiej" konkurencji, w której po raz trzeci - i ostatni - w sezonie na podium uplasował się Thomas Wassberg.

Jak w czwartej odsłonie zmagań pucharowych spisywali się Polacy? Czy po pięknej erze Jana Staszela pozostały już tylko wspomnienia, czy też - mimo rozbratu z reprezentacją - dzianiszanin powrócił jeszcze w wielkim stylu na arenę międzynarodową? Chciałoby się napisać, iż w sezonie 1976/1977 polskie biegi narciarskie ponownie się odrodziły. Jednak chęci nie zawsze wystarczają do tego, by rzeczywiście móc coś zrobić. Tak jest w tym właśnie przypadku. Dziennikarski obowiązek nakazuje w tym momencie napisać wprost: sezon 1976/1977 był kolejnym - po sezonie 1975/1976 - nieudanym cyklem zmagań w wykonaniu zawodników z kraju nad Wisłą. Jeśli szukać pozytywów, to za taki z pewnością należy uznać zwycięstwo Jana Staszela w drugiej edycji Biegu Piastów. Impreza ta od początku swego istnienia budziła niemałe zainteresowanie mediów. W roku 1977 "Przegląd Sportowy" na pierwszej stronie umieścił artykuł pod tytułem "Bieg Piastów to jest to!". Jak pokazała historia, autor tekstu nie pomylił się. W roku 2020 po raz czterdziesty czwarty odbyła się owa międzynarodowa impreza narciarska, ciesząca się w środowisku biegowym znaczącą estymą.

Wróćmy jednak do końcowej części zmagań pucharowych czwartej odsłony walki o Kryształową Kulę... Ostatnie trzy biegi indywidualne sezonu stały pod znakiem walki poprzedniego tryumfatora klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, Juhy Mieto, z Thomasem Magnussonem ze Szwecji. Dwukrotnie w potyczkach tych lepszy okazywał się Mieto. Ostatni bieg sezonu padł jednak łupem Szweda, za którego plecami w wieńczącym rywalizację starcie uplasowali się Ivar Formo z Norwegii i prawie dwumetrowy Fin.

Ostatecznie najlepszym zawodnikiem sezonu 1976/1977 okazał się tryumfator biegu inaugurującego czwartą odsłonę zmagań pucharowych. Długobrody Thomas Wassberg o 20 punktów wyprzedził w klasyfikacji generalnej "Olbrzyma" z Finlandii, który już po raz czwarty zakończył rywalizację w Pucharze Świata w czołowej trójce. Klasyfikacyjne podium uzupełnił ten, którego rywalizacja z Mieto elektryzowała kibiców narciarstwa biegowego w ostatniej fazie sezonu. Thomas Magnusson, bo o nim mowa, do Fina stracił zaledwie 3 punkty. Mimo iż sezon 1976/1977 nie był "tłem" żadnej imprezy rangi mistrzowskiej, to jednak wydarzenia mające w nim miejsce zapadły w pamięci sportowców, kibiców czy dziennikarzy. Zapoczątkowana w tymże właśnie sezonie rywalizacja między Mieto a Wassbergiem kontynuowana była w kolejnych latach. O tym, jak wielu emocji ona dostarczyła, można by napisać książkę. Takowej jednak nie napiszemy. Pozostaniemy za to przy kontynuowaniu tworzenia cyklu felietonów traktujących o tematyce historii Pucharu Świata w biegach narciarskich...

Źródła: informacja własna; Wikipedia; D. Ludwiński, Droga do Justyny Kowalczyk. Historia biegów narciarskich, Wydawnictwo SQN, Kraków 2014.

(Marta Grzyb)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%