Historia PŚ w biegach. Góralka z Kasiny Wielkiej najlepszą zawodniczką świata w biało-czerwonym sezonie

fot. Irek Trawka
Sezon 2008/2009 Pucharu Świata w biegach narciarskich zapisał się złotymi zgłoskami w historii polskiego narciarstwa biegowego. Wszystko za sprawą znakomitej postawy Justyny Kowalczyk, która w trakcie owej zimy wywalczyła dwa tytuły mistrzyni świata, a także po raz pierwszy w swojej karierze zdobyła Kryształową Kulę.

Czas na zmiany
Nim przypomnimy sobie wielkie sukcesy Justyny Kowalczyk, jakie stały się jej udziałem w sezonie 2008/2009, wcześniej przez moment skupmy się na zmianach regulaminowych, które wprowadzono właśnie owej zimy. Zmodyfikowane zasady dotyczyły przede wszystkim biegów długich (30 kilometrów wśród pań oraz 50 kilometrów u panów). W myśl nowych przepisów startujący w tychże biegach mieli prawo (i nadal je mają) kilkukrotnej zmiany nart w trakcie zawodów. Kolejna nowość wiązała się z wprowadzeniem tak zwanych „lotnych premii”, umiejscawianych na trasach niektórych konkurencji biegowych. Gwarantowały one zdobycie określonych ilości punktów do klasyfikacji. Zwycięzca premii otrzymywał 15 „oczek”, osoba druga – 10, zaś zamykający/a podium – 5. Pierwszymi zawodami, w których zastosowano nowe przepisy, był – rozgrywany techniką klasyczną 14 marca 2009 roku w Trondheim – bieg masowy kobiet na dystansie 30 kilometrów. Wygrała go Petra Majdič, bezpośrednio za którą uplasowały się Justyna Kowalczyk oraz Japonka, Masako Ishida.
Tour de Cologna
Gdybyśmy mieli jednym wyrażeniem opisać sezon 2008/2009, to śmiało można by go określić mianem „biało-czerwonego sezonu”. Zaraz, zaraz… Justyna Kowalczyk startowała wyłącznie w kobiecych biegach. Wśród panów Polacy nie mieli wówczas zawodnika, który należałby do szerokiej czołówki Pucharu Świata. Może więc lepiej byłoby okres ten nazwać po prostu „sezonem Justyny Kowalczyk”…? Otóż nie! Zimą z przełomu lat 2008/2009 najrówniejszą formę na przestrzeni całego sezonu wśród panów prezentował pewien zawodnik, którego barwami narodowymi także są biel i czerwień. Mowa o genialnym Szwajcarze, Dario Cologni, który 6 grudnia 2008 roku w La Clusaz po raz pierwszy w życiu stanął na podium zawodów pucharowych. Wówczas lepszy od niego okazał się jedynie Norweg, Petter Northug. Niespełna miesiąc później Helweta nie miał sobie równych w – rozgrywanym po raz trzeci – prestiżowym cyklu Tour de Ski. U pań – już po raz drugi – tryumfowała Finka, Virpi Kuitunen. Mimo iż w całym sezonie Cologna zaledwie pięć razy meldował się na podium zawodów pucharowych (do tego wygrał wspomniany tour oraz finał Pucharu Świata w Falun), to jednak stabilna dyspozycja prezentowana od listopada aż do marca pozwoliła mu wywalczyć pierwszą Kryształową Kulę dla swojego kraju. W kolejnych latach Szwajcar udowodnił, że tryumf w sezonie 2008/2009 nie był jedynie jednorazowym wybrykiem…
Królowa Justyna
Z punktu widzenia polskiego kibica najważniejszą postacią opisywanego sezonu była oczywiście Justyna Kowalczyk. Pięć zwycięstw, dwa drugie miejsca oraz sześć trzecich lokat w zawodach pucharowych, czwarta pozycja w Tour de Ski, zwycięstwo w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata z 1812 punktami na koncie, tryumf w klasyfikacji dystansowej, czwarta lokata w klasyfikacji sprinterskiej, brązowy medal oraz dwa tytuły mistrzyni świata wywalczone na czempionacie w Libercu – tak prezentuje się jakże bogaty dorobek osiągnięć Justyny Kowalczyk w sezonie 2008/2009. Dzięki tym genialnym dokonaniom urodzona w Limanowej biegaczka na zawsze zapisała się złotymi zgłoskami w historii polskiego sportu. Została bowiem pierwszą biegaczką z kraju nad Wisłą, która zwyciężyła w klasyfikacji Pucharu Świata w biegach narciarskich, w batalii o końcowy tryumf pokonując Słowenkę, Petrę Majdič (1716 punktów), oraz Aino-Kaisę Saarinen z Finlandii (1465 „oczek”). Do tej pory żaden inny polski sportowiec uprawiający narciarstwo biegowe nawet nie zbliżył się do jej osiągnięć.
W trakcie pamiętnej zimy Kowalczyk wywalczyła także swoje jedyne tytuły mistrzyni świata. Najpierw – 21 lutego 2009 roku w biegu łączonym na dystansie 15 kilometrów – niemalże równo po 31 latach od sukcesu Józefa Łuszczka z czempionatu w Lahti, powtórzyła jego wyczyn, zostając w ten sposób pierwszą Polką, mającą w posiadaniu złoty medal mistrzostw świata w biegach narciarskich. Wydarzenie to komentował (a jakże!) sam mistrz z 1978 roku. Przypomnijmy sobie końcowe momenty tego biegu.
Tydzień później Kowalczyk nie miała sobie równych w biegu na dystansie 30 kilometrów, który w Libercu rozgrywano techniką dowolną. Polka pokonała wówczas o 8,8 sekundy Rosjanką, Jewgieniję Miedwiediewą, oraz o nieco ponad 9 sekund Wałentynę Szewczenko z Ukrainy. Poniżej decydujące fragmenty tychże zawodów.
Co po swym drugim (i ostatnim w karierze) tytule mistrzowskim miała do powiedzenia Polka? Posłuchajmy!
Sztafeta na szóstkę
Oprócz indywidualnych sukcesów, Kowalczyk przez lata była także pewnym i mocnym ogniwem sztafety. W trakcie mistrzostw świata, które w 2009 roku gościły na czeskiej ziemi, podopieczna trenera Aleksandra Wierietielnego wystartowała na pierwszej zmianie biegu rozstawnego. Pierwsza też zakończyła swój start. – Dobry trening przed sobotnią “trzydziestką”. Jak każde 5 km w moim wykonaniu. Bardzo rzadko przegrywam – skomentowała swój sztafetowy start najlepsza zawodniczka sezonu 2008/2009.
Po niej na trasie pojawiła się Kornelia Marek, która dość szybko roztrwoniła kilkusekundową przewagę wypracowaną przez swą starszą koleżankę – (…) dojechałam na piątym miejscu. Podium to coś najprzyjemniejszego w życiu, nagroda za wszystko. Walczyłyśmy dla siebie i drużyny. Justyna pokazuje nam, że warto pracować, trening jest teraz dla mnie najważniejszy w życiu – mówiła z kolei Marek.
Na kolejnej zmianie nasz kraj reprezentowała Sylwia Jaśkowiec. Urodzona w Myślenicach zawodniczka wyśmienicie wywiązała się ze swego zadania. Zanotowała drugi czas zmiany i wyprowadziła polską sztafetę na znakomitą, trzecią pozycję. – To bieg mojego życia, duma mnie rozpiera. Żadnej taktyki nie miałam. Biec, dać z siebie wszystko i już. Fizycznie byłam gotowa, sprzęt jechał jak rzadko, słyszałam nawet co kto do mnie krzyczy. Przełożyło się to na swobodę biegu. Była lekkość, kontrola wszystkiego. (…) Fajnie, że człowiek dołożył się do sukcesu. To osiągnięcie całej naszej czwórki – nie kryła radości dwukrotna mistrzyni świata młodzieżowców z Praz de Lys (2009 rok).
Całości dzieła dokończyła Paulina Maciuszek. Córka Józefa Łuszczka nie obroniła jednak miejsca w pierwszej trójce. Ostatecznie dobiegła do mety jako szósta i taka też lokata przypadła w udziale polskiej sztafecie. – Mało żem przez okno nie wyskoczył. Mówiłem, że ósma lokata to będzie sukces. Ale szósta? Nie przewidziałem! – nie krył wzruszenia dumny mistrz świata z 1978 roku. – Jest super. Ja dopiero rok trenowałam na poważnie, późno zaczęłam biegać. Ale teraz będzie już lepiej – podsumowała swój występ Maciuszek. W Libercu przed Polkami uplasowały się jedynie: Finki, Niemki, Szwedki, Norweżki i Włoszki. Był to najlepszy rezultat uzyskany przez polską sztafetę kobiecą od 1962 roku. Wówczas to na mistrzostwach świata w Zakopanem (kiedy jeszcze konkurencję tę rozgrywano w formule 3 x 5 kilometrów) Weronika Stempak, Józefa Czerniawska i Stefania Biegun uplasowały w biegu rozstawnym się na czwartej pozycji. Dokonanie Kowalczyk, Marek, Jaśkowiec i Maciuszek budziło więc spory podziw, a zarazem i niemałe nadzieje. W kolejnym roku miały się przecież odbyć igrzyska olimpijskie…
Źródło: informacja własna/Wikipedia/fis-ski.com/youtube,com/sport.pl
- Biegowy raport. Problemy Diggins, pojedynek z Ingebrigtsenem i śmierć wielkiego Norwega - 20 września 2023
- Biathlonowy raport. Mistrzostwa po słowacku, sukces Fourcade’a, powrót Simon i skandal w Rosji - 8 września 2023
- Skandal w Rosji. Trener okradł drużynę. Zabrał tysiące nabojów - 7 września 2023