Zamknij

Historia PŚ w biegach. Cisi, egzotyczni bohaterowie...

16:00, 11.07.2020 Marta Grzyb
Skomentuj

Fot. championat.com

Szesnasta edycja Pucharu Świata w biegach narciarskich przebiegała wśród panów pod dyktando zawodników z Półwyspu Skandynawskiego. U pań prym wiodły zawodniczki z innych regionów globu. W trakcie zimy 1988/1989 świat usłyszał jednak również o innych bohaterach, którzy - co prawda - nie pojawiali się na pierwszych stronach gazet, jednakże z pewnością nadali kolorytu pucharowej karuzeli.

Inauguracja szesnastej odsłony rywalizacji o Kryształową Kulę miała miejsce 10 grudnia 1988 roku. Tego dnia we francuskim La Feclaz swoje pierwsze w karierze pucharowe zwycięstwo odniosła reprezentantka Czechosłowacji, Alžběta Havrančíková. Jej wyższość musiały uznać między innymi - startujące w radzieckich barwach - Tamara Tichonowa i Jelena Wialbe. Jak się okazało kilka miesięcy później, w tożsamym składzie panie spotkały się także 12 marca 1989 roku podczas dekoracji najlepszych biegaczek sezonu. Tą, która "przejęła schedę" po Marjo Matikainen, została biegaczka występująca w charakterystycznej różowej czapeczce, Jelena Wialbe. Owa czapeczka stała się niejako atrybutem sportsmenki pochodzącej z Magadanu, która niemal całkowicie zdominowała kobiece zmagania w sezonie 1988/1989. Potwierdza to choćby ilość punktów, o jaką wyprzedziła ona drugą w końcowej klasyfikacji generalnej, wspomnianą już Havrančíkovą. Różnica pomiędzy zawodniczkami wyniosła bowiem 62 punkty, co w ówczesnych czasach było wyczynem wręcz niewiarygodnym. Trzecia na koniec sezonu - Tichonowa - straciła do swej koleżanki z reprezentacji 74 "oczka".

Mimo fantastycznej postawy w biegach pucharowych, na docelowej imprezie sezonu, jaką były mistrzostwa świata, które w lutym 1989 roku odbywały się w fińskim Lahti, Sowietka nie zanotowała wyników, które pozwoliłyby nazywać ją najlepszą zawodniczką tegoż czempionatu. Co prawda, dwa indywidualne tytuły mistrzowskie oraz srebro wywalczone w rywalizacji zespołowej uznać należy za niemałe osiągnięcia; jednakże porównując je z rezultatami uzyskanymi przez najlepszą zawodniczkę trzech poprzednich sezonów, a mianowicie Marjo Matikainen, która w sumie na własnej ziemi wywalczyła pięć medali (w tym dwa złote), sukcesy Wialbe zdają się nieco tracić na znaczeniu. W tym momencie zatrzymajmy się na moment przy biegaczce, której pucharowe sukcesy zdołała powtórzyć dopiero... Justyna Kowalczyk. Znakomita postawa sportsmenki urodzonej w fińskiej miejscowości Lohja zaowocowała zdobyciem przez Matikainen trzeciego już tytułu sportowca roku w Finlandii. Wydawało się, że po następnym świetnym sezonie Finka będzie kontynuować dobrą passę i zdobywać kolejne "skalpy" dla swojego kraju. Ta jednak - ku wielkiemu zdziwieniu środowiska narciarskiego - w wieku dwudziestu czterech lat zdecydowała się zakończyć sportową karierę. Decyzję tę tłumaczyła faktem spełnienia wszystkich swoich sportowych marzeń. W dalszej części swego życia Finka skupiła się na działalności politycznej.

Ton męskiej rywalizacji w sezonie 1988/1989 nadawali przede wszystkim zawodnicy pochodzący z Półwyspu Skandynawskiego. Na dwanaście indywidualnych biegów rozegranych w trakcie owej zimy wygrali oni aż JEDENAŚCIE. Sytuacja ta - co naturalne - znalazła swe odbicie w końcowej klasyfikacji generalnej, w której tryumfował (a jakże!) Gunde Svan. Dla Szweda był to siódmy z rzędu (ale oczywiście nie ostatni!) sezon, w którym znalazł się on w gronie trzech najlepszych zawodników danej zimy. Wespół z nim na podium klasyfikacji pucharowej stanęli Norweg, Vegard Ulvang, oraz kolejny reprezentant "Trzech Koron", Torgny Mogren. Stracili oni do tryumfatora odpowiednio 16 oraz 30 punktów.

Najlepszym zawodnikiem spoza Skandynawii został owej zimy niejaki Władimir Smirnow, który w rywalizacji o Kryształową Kulę uplasował się na piątej lokacie. Był on jedynym biegaczem, który w opisywanym sezonie zdołał pokonać "skandynawską koalicję". Historyczny tryumf sportowca pochodzącego ze Związku Socjalistycznych Republik Radzieckich miał miejsce w najlepszym możliwym momencie, czyli podczas mistrzostw globu, na których nie miał on sobie równych w biegu rozegranym techniką klasyczną na dystansie 30 kilometrów. Do tej pory Smirnow nie miał bowiem szczęścia. Przylgnęła do niego nawet łatka "tego drugiego". Fińskie mistrzostwa okazały się jednak przełomowym momentem w karierze zawodnika urodzonego w Szczuczinsku, który w kolejnych latach częstokroć święcił kolejne momenty chwały na różnorakich trasach biegowych. Po zdobyciu wymarzonego tytułu mistrza świata narciarz z ZSRR z wielkim uznaniem wypowiadał się na temat swego trenera, któremu zawdzięczał to, jakim stał się człowiekiem i sportowcem. - W dniu mojego sukcesu muszę i chcę wspomnieć tego, któremu niemal wszystko zawdzięczam - trenera Ungefuka, z pochodzenia Koreańczyka, który w odległym o pięćset kilometrów od mojej rodzinnej Ałma Aty ośrodku w Kohczetawie prowadzi republikański ośrodek narciarstwa klasycznego. Ten skromny człowiek wychował nie tylko mnie - również przygotował do poważnych startów moich młodszych kolegów - przyznał Smirnow w wywiadzie udzielonym "Przeglądowi Sportowemu" po zdobyciu mistrzowskiego tytułu.

Sezon 1988/1989 miał więcej tytułowych "cichych" bohaterów. Ich nazwiska oczywiście nie pojawiały się na pierwszych stronach gazet. Na próżno szukać ich też w gronie najlepszych zawodników danych zawodów. Jednakże sama obecność tychże osób na trasach biegowych była wyrazem rosnącej popularności biegów narciarskich w najdalszych zakątkach świata, a także swoistym potwierdzeniem autentyczności idei krzewionych w przeszłości przez Pierre de Coubertina. Na mistrzostwach świata w Lahti swą obecność zaznaczyli na przykład dwaj bracia z Gwatemali - Dag i Ricardo Burgosowie. Pierwszy z nich podczas jednego z biegów pomylił trasę i... zabłądził w lesie. Szybko jednak odnalazł drogę wiodącą do mety, jednakże - po przekroczeniu końcowej linii trasy - został zdyskwalifikowany. Okazało się bowiem, iż Gwatemalczyk stosował zarówno technikę klasyczną, jak i łyżwową, co - oczywiście - było niedopuszczalne. Historia narciarstwa biegowego zna więcej podobnych wydarzeń czy przypadków. Mimo iż na co dzień nie słyszy się o nich w głównych wydaniach programów sportowych, to jednak, bez wątpienia, ich uczestnicy stanowią ważny fundament "budowli", zwanej "tożsamością sportową".

Źródła: informacja własna; D. Ludwiński, Droga do Justyny Kowalczyk. Historia biegów narciarskich, Wydawnictwo SQN, Kraków 2014; Wikipedia.

(Marta Grzyb)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%