Evi Sachenbacher-Stehle ofiarą spisku dopingowego?

fot.britishrowing.org

Ostatnio głośno o premierze książki Dmitrija Rodczenkowa – eks dyrektora rosyjskiego laboratorium dopingowego. Zawarte w niej rewelacje kładą olbrzymi cień na Zimowe Igrzyska Olimpijskie w Soczi oraz psują i tak już nadszarpniętą reputację Rosjan. Okazuje się, iż dla ratowania swoich zawodników wrobili w aferę niewinną zawodniczkę – Evi Sachenbacher-Stehle.

Świetna biegaczka, która w wieku 32 lat zdecydowała się na karierę biathlonową w drugiej dyscyplinie też radziła sobie bardzo dobrze, będąc pewną częścią niemieckiej drużyny. Niestety, w Soczi wpadła na dopingu i została zdyskwalifikowana na dwa lata. W jej organizmie wykryto dimetylomylaminę. Sprawa jednak od razu budziła wątpliwości – stężenie przekroczone zostało nieznacznie. Zawodniczce skrócono dyskwalifikację do sześciu miesięcy. Nie miało to jednak większego znaczenia – Evi zakończyła karierę.

Okazuje się teraz, iż prawdopodobnie została “wrobiona”. Niedozwolona substancja przekroczona była w tak niewielkim stopniu, iż zwykle laboratoria nie zgłaszają takich przypadków (zwykle dzieje się to przez przypadek – np. przez zażycie dozwolonej odżywki). Rodczenkow jednak pisze, iż dyskwalifikacja Sachenbacher-Stehle była po prostu Rosjanom potrzebna.

– Normalnie nawet nie zgłosilibyśmy tego, ale potrzebowaliśmy “krwi”. Sachenbacher nie zasłużyła na karę, chodziło o to, by odciągnąć uwagę opinii publicznej od dyskwalifikacji Rosjan – twierdzi Rodczenkow. Sama zainteresowana ma ambiwalentne odczucia. – Nie wiem czy powinnam być szczęśliwa, czy smutna. Z jednej strony dobrze, że oczyszczono moje imię. Z drugiej – to co zrobili Rosjanie, by chronić swoich jest zatrważające. Nie chcę myśleć jak potoczyłaby się moja kariera, gdyby nie ta dyskwalifikacja – nie kryła swojego rozgoryczenia zawodniczka.

źródło: fondoitalia.it