Trzy miesiące czekali niemieccy skoczkowie, zanim rozpoczęli przygotowania do przyszłego sezonu. Wszystko to spowodowane było oczywiście pandemią koronawirusa. Nasi zachodni sąsiedzi wrócili niedawno na skocznie.
?php>Zwykle "wakacje" skoczków narciarskich trwają półtora miesiąca. W tym roku było jednak inaczej ze względu na pandemię koronawirusa, która uniemożliwiła zawodnikom powrót na obiekty w normalnych warunkach. Reprezentacja Niemiec pierwsze próby oddała dopiero trzy miesiące od zakończenia minionej kampanii.
?php>Pozytywnie nastawiony po rozpoczęciu właściwych treningów jest Markus Eisenbichler, który rozczarował w sezonie 2019/20. - Jestem bardzo zadowolony z mojej wczesnej formy. Bardzo dobrze wykorzystałem swój wolny czas i byłem w stanie utrzymać formę w domu, dzięki ustalonemu planowi treningowemu. Nie musieliśmy zaczynać od zera, kiedy znów zaczęliśmy trenować. Byłem w stanie pożyczyć sprzęt i mogłem bardzo skutecznie trenować w moim ogrodzie - powiedział zawodnik TSV Siegsdorf.
?php>Mimo że ostatnia zima nie była udana dla 29-latka, wyznacza sobie on duże cele na przyszłość. Niemcy będą często trenować na Schattenbergschanze, na której odbędą się mistrzostwa świata w 2021 roku. Eisenbichler chciałby zdobyć podczas tej imprezy przynajmniej jeden medal. - Mam jeszcze rezerwy na następną zimę - stwierdził trzykrotny mistrz globu z Seefeld, raz indywidualnie i po razie w drużynie i mikście.
?php>W związku z koronawirusem, niemieccy skoczkowie podczas zgrupowań muszą przebywać w pokojach jednoosobowych. Nawet analizy czy odprawy nie mogą być przeprowadzane w hotelu. - Staramy się trenować jak najwięcej na świeżym powietrzu. W przypadku treningu siłowego, każdy z nas ma specjalnie opracowany plan treningowy, abyśmy mogli trenować osobno. W ten sposób można uniknąć niepotrzebnych kontaktów i dbamy o to - wyjaśnił Eisenbichler.
?php>Źródło: ovb-online.de
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz