Zamknij

Echo z Sölden - wietrzne kontrowersje i trudne powroty

18:30, 30.10.2017 Marek Cielec Aktualizacja: 18:41, 30.10.2017
Skomentuj

fot. Tom Kelly / CC BY ND

Za nami pierwszy weekend z Pucharem Świata w sezonie 2017/2018. Niestety pogoda pokrzyżowała szyki organizatorom, zawodnikom, kibicom nie pozwalając na przeprowadzenie zawodów panów, a i w przypadku giganta pań trzeba było przenieść miejsce startu trochę niżej. 

Odwołanie giganta mężczyzn jest oczywiście najbardziej na rękę nieobecnym - tym, którzy swoje starty w sezonie 2017/2018 mieli rozpocząć nieco później. Pierwszy na myśl przychodzi osoba Marcela Hirschera, który jest zawsze naturalnym faworytem zawodów w gigancie. W obecnej sytuacji można powiedzieć, że los trochę się do niego uśmiechnął. Jednak taki zawodnik jak Marcel zazwyczaj nie potrzebował tego typu specjalnej pomocy od losu, bo przy jego umiejętnościach nie jest mu ona po prostu potrzebna. W dość wczesnej decyzji o odwołaniu dzisiejszych zawodów zbyt dużej przychylności dla Hirschera doszukiwał się Ted Ligety - Wydaje się to trochę dziwne, że wyścig jest anulowany o 6:45 w Austrii, kiedy ich największa gwiazda jest tymczasowo poza wyścigami - napisał na twitterze Ted, dodając później - Kiedy prezydent ÖSV (Austriackiego Związku Narciarskiego - przyp. aut.) mówi ludziom kilka dni wcześniej, że zawody będą anulowane to śmierdzi. - Faktem jest jednak, że rzeczywiście przeprowadzanie zawodów w taką pogodę nie miało większego sensu.

Panie znów miały szczęście, bo akurat w dzień ich zawodów było całkiem znośnie mimo porywistego wiatru. Również w 2010 roku udało się przeprowadzić tylko zawody kobiet, natomiast panowie wykonali tylko jeden przejazd, a do drugiego już nie doszło z powodu mgły. Co ciekawe, właśnie w tamtym roku wygrała Niemka Viktoria Rebensburg, która triumfowała również w minioną sobotę. Rok temu Viktoria w Sölden się nie pojawiła, gdyż nieco wcześniej złamała rękę. Tym razem Niemka była już całkowicie gotowa i jak widać przygotowała świetną formę.

Szanse na zostanie najstarszą zawodniczką triumfującą w PŚ miała Manuela Moelgg, która prowadziła po pierwszym przejeździe. Po drugim Włoszka spadła na trzecie miejsce, ale i tak była zadowolona ze swojego występu. Na 1. miejscu na liście najstarszych triumfatorek wciąż pozostaje Lizzie Goergl, która zakończyła już karierę.

Większość zawodniczek, które punktowały w sobotę w gigancie miało już na swoim koncie zdobyte punkty PŚ w poprzednich sezonach. Wyjątkiem są dwie alpejki - Laura Pirovano i Asa Ando. Obie zawodniczki urodziły się w roku 1996. Pirovano to mistrzyni świata juniorek, ma typowo włoski styl jazdy, przypominający nieco Sofię Goggię. Jest tylko jeszcze trochę wolniejsza od swojej koleżanki z reprezentacji. Jak dotąd Laura w PŚ dostawała szanse tylko w gigancie, ale w Pucharze Europy lepsze miejsce zajmowała w zjeździe. Przyznam, że chętnie zobaczyłbym jak radzi sobie na dłuższych nartach w PŚ.

Zawody PŚ w Sölden miały być debiutem dla 18-letniego Pawła Pyjasa w wyścigu tej rangi. Niestety Paweł będzie musiał na swój debiut jeszcze poczekać. W zmaganiach kobiet Polskę reprezentowała Maryna Gąsienica-Daniel. Choć bardzo chcielibyśmy, aby Polka w końcu zakwalifikowała się do drugiego przejazdu w gigancie, to tym razem jeszcze się nie udało. Szukając pozytywów w występie Maryny można zaznaczyć, że mimo wszystko był to jej najlepszy występ w karierze w Sölden. Gąsienica-Daniel startowała już w PŚ w Sölden 5 razy. Dwukrotnie nie ukończyła (w 2015 i 2016 roku), w 2012 była ze stratą 6,79 sek., w 2014 zajęła 41. miejsce ze stratą 7,82 sek. do zwyciężczyni, a tym razem była już 37. i co ważne - jej strata wyniosła 3,55 sek. Postęp zatem jakiś jest, a sama polska zawodniczka mówiła po zawodach, że nie był to jej najbardziej udany przejazd, a na treningach spisywała się lepiej. Wierzę, że w Killington w końcu się uda.

W 10 wcześniejszych startach w Sölden nie udało się stanąć na podium Tessie Worley. Świetna Francuska gigancistka jakoś nie mogła przebić się w pierwszych zawodach sezonu do czołowej trójki. Nareszcie jej się udało i zajęła 2. pozycję.

Austriacy to wymagający naród, który od swoich zawodników wymaga wiele. Wydaje się jednak, że tym razem 4. miejsce swojej najlepszej zawodniczki - Stephanie Brunner - mogą uznać za dobry wynik. 23-latka powtórzyła zresztą swój wynik sprzed roku. Na podium PŚ Brunner nie stała jeszcze ani razu. Duży plus jeśli chodzi o reprezentację Austrii można zapisać też przy nazwisku Bernadette Schild. Wprawdzie pierwszy przejazd nie poszedł po jej myśli, ale w drugim było już wybornie - Schild miała najlepszy czas w drugiej rundzie zawodów i zanotowała awans o 14. miejsc w klasyfikacji zawodów.

Wprawdzie nie należę do wielkich fanów mody, ale chciałbym też odnieść się do nowych strojów, jakie na początku sezonu prezentują zawodniczki. Chyba ze wszystkich, które mogłem zobaczyć podczas telewizyjnej transmisji najlepsze wrażenie robią stroje, w których jeżdżą Kanadyjki. Niestety zawodniczki rozliczane są przede wszystkim z wyników, a te nie były zbyt dobre. Jedyną sklasyfikowaną była Marie-Michele Gagnon na 24. miejscu. Valerie Grenier i Mikaela Tommy wypadły w pierwszym przejeździe.

Powrót po kontuzji nie jest łatwą sprawą i wymaga zazwyczaj trochę czasu i oswojenia się na nowo ze ściganiem. Zobaczyliśmy to bardzo dobrze na przykładzie m.in. Lary Gut, która nie ukonczyła pierwszego przejazdu. Widać było, że Szwajcarka nie jest jeszcze w najlepszej formie, ale sam fakt, że zdecydowała się wystartować w Sölden był już niespodzianką. Wszak Gut do treningów na nartach wróciła dopiero we wrześniu. Również Elena Curtoni postanowiła wziąć udział w zawodach w Sölden, choć jeszcze niedawno narzekała, że nie czuje się najlepiej po przebytym urazie. Włoszka do drugiego przejazdu awansowała z 30. miejsca, drugi też był daleki od ideału i skończyło się to dla niej 27. miejscem.

Nie mógłbym zapomnieć także o Lindsey Vonn. Amerykanka wprawdzie nie powraca po kontuzji, ale można mówić o jej powrocie do wyścigu w Sölden po wielu latach rozłąki. Występ Vonn mocno różnił się od tego jak sama mogliby wyobrazić sobie jej wierni fani oraz sama zawodniczka - 34. miejsce i brak kwalifikacji do drugiego przejazdu. Złośliwi mogliby powiedzieć, że skoro Vonn wypada tak słabo w porównaniu z kobietami, to nie powinna przymierzać się do ścigania z mężczyznami. Cóż, gigant a zjazd to jednak zupełnie inna bajka i myślę, że powinniśmy cierpliwie poczekać na Lake Louise.

Mieliśmy podczas inauguracyjnych zawodów PŚ kobiet kilka debiutów. Po raz pierwszy w Pucharze Świata wystąpiły Włoszki Luisa Bertani, Jole Galli, Amerykanka Foreste Peterson oraz Słowenka Desiree Ajlec. Jednak najmłodszą alpejką w tych zawodach była Mélanie Meillard, która ma dopiero 19 lat.

Kolejny przystanek PŚ to fińskie Levi. Rozdział zatytułowany Sölden powoli zamykamy i myśli kierujemy w stronę Finlandii, gdzie odbędą się zmagania w slalomie. Oby już bez żadnych przeszkód.

(Marek Cielec)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%