Echa Sölden. Shiffrin coraz bliżej rekordu Stenmarka

Rolandhino1, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Pierwszy weekend alpejskiego Pucharu Świata dostarczył kibicom ogromnej dawki emocji. Rywalizacja zarówno w przypadku kobiet, jak i mężczyzn, była niezwykle zacięta. Szeroko komentowany w mediach jest wyczyn Mikaeli Shiffrin. Amerykanka zanotowała 70-wygraną w karierze.

Rolandhino1, CC BY-SA 4.0, via Wikimedia Commons

Blisko rekordu

Przed sezonem Mikaela Shiffrin jasno zapowiadała, że chce wrócić na tron. W ostatnich sezonach miała problemy zdrowotne i rodzinne. Teraz zaczęła od zwycięstwa, które musiała “wyszarpać” Larze Gut-Behrami. – To były naprawdę czyste przejazdy. Czułam się naprawdę dobrze na nartach – oceniła swój występ Amerykanka.

Media przede wszystkim skupiają się na jej 70. już wygranej w karierze. Do tej pory tę “magiczną” barierę przekroczyło jedynie dwoje alpejczyków w historii. To oczywiście Ingemar Stenmark i Lindsey Vonn. Ten pierwszy triumfował 86 razy, a rodaczka Shiffrin 82. – To wielkie osiągnięcie, jestem dumna. Siedemdziesiątka jest niesamowita, ale dzisiejszym celem była dobra jazda na nartach – skromnie dodała Mikaela.

Zadowolone mimo przegranej

Chociaż Lara Gut Behrami i Petra Vlhova musiały uznać wyższość Mikaeli Shiffrin, to obie były zadowolone z sobotnie rywalizacji. – Nie ma znaczenia, czy byłam pierwsza, czy druga. Po prostu dobrze rozpoczęłam sezon. Zdałam sobie sprawę z tego, że szybko jeżdżę na nartach – skomentowała aktualna mistrzyni świata w gigancie.

Broniąca dużej Kryształowej Kuli Vlhova nie uważała, że strata 1,3 sekundy do najlepszej oznacza, że jest daleko za rywalką. – Dzisiaj było tak, ale w następnym wyścigu może być zupełnie inaczej – stwierdziła Słowaczka.

Radość u Helwetów

Drugi w klasyfikacji generalnej poprzedniego sezonu Marco Odermatt pokazał rywalom, że chce poprawić swój rezultat. Młody Szwajcar zaczął najlepiej, jak tylko się dało, bo od wygranej. Przyznał jednak skromnie, że miał szczęście. – Zwycięstwo było wielkim celem – szczęście było dzisiaj trochę po mojej stronie – zaznaczył. – To była jednak zacięta walka – dodał.

Źródło: Informacja własna

Mateusz Król
Obserwuj