Zamknij

Dominatorzy tańca na lodzie. Montreal produkuje olimpijczyków

08:24, 05.07.2022 Aleksandra Kuzioła
Skomentuj

Podczas rywalizacji w łyżwiarstwie figurowym na igrzyskach w Pekinie aż jedenaście par tanecznych należało do tego samego ośrodka treningowego. Ice Academy of Montreal szkoli kolejnych medalistów wielkich imprez, a ma już na swoim koncie trzy olimpijskie złota.

Screen - Eurosport

Małżeństwo na lodzie

Marie-France Dubreuil i Patrice Lauzon zaczęli tańczyć razem na łyżwach w 1995 roku. Oboje mieli już za sobą epizody z innymi partnerami. Dubreuil miała już nawet na koncie brąz mistrzostw świata juniorów zdobyty w 1990 roku razem z Bruno Yvarsem. Jednak to właśnie z Lauzonem zaczęła odnosić swoje największe sukcesy.

Już w swoim debiucie na Mistrzostwach Czterech Kontynentów w 2000 roku wywalczyli srebrny krążek. Do 2005 roku trenowali w swojej ojczyźnie, Kanadzie. Kiedy na emeryturę przeszedł ich poprzedni duet trenerski przenieśli się do Francji. W Lyonie zaczęli jeździć pod okiem Muriel Boucher-Zazoui, która na przestrzeni swojej kariery doprowadzała swoich podopiecznych do medali mistrzostw świata, Europy czy igrzysk olimpijskich.

Dubreuil i Lauzon dwukrotnie sięgneli po srebro mistrzostw świata i pięciokrotnie zostali mistrzami swojego kraju. W swoim ostatnim sezonie zwyciężyli w Mistrzostwach Czterech Kontynentów. Na igrzyska olimpijskie polecieli dwa razy. W swoim debiucie w 2002 roku zajęli dwunaste miejsce. Cztery lata później, gdy lecieli do Turynu jako znacznie bardziej doświadczeni i utytułowani łyżwiarze, musieli wycofać się z rywalizacji. Powodem była kontuzja partnerki, której ta doznała przy upadku podczas jednego z podnoszeń. 

Kanadyjska para zakończyła karierę w 2007 roku, a rok później wzięła ślub. Koniec zawodowego uprawiania sportu nie oznaczał jednak dla nich zerwania z łyżwiarstwem figurowym.

Już nie Detroit

Detroit Skating Club powstał w pierwszej połowie XX wieku i był najlepiej rozwiniętym klubem łyżwiarskim w Kanadzie. To tam trenowali zarówno hokeiści, jak i łyżwiarze figurowi. Detroit przez lata było elitarnym centrum tańców na lodzie, gdzie łyżwiarze trenowali pod okiem Mariny Zuevy i Igora Shplibanda. Z czasem pojawił się jednak poważny konkurent, który szybko zyskał miano najlepszego ośrodka par tanecznych nie tylko w samej Kanadzie, ale i na całym świecie. 

W 2014 roku troje byłych łyżwiarzy postanowiło otworzyć centrum, w którym trenować będą pary taneczne. Jego pomysłodawcami i twórcami byli Marie-France Dubreuil, Patrice Lauzon i Romain Haguenauer. Ten ostatni to francuski trener i choreograf, współpracujący z Muriel Boucher-Zazoui. Kanadyjska dwójka trenowała swoich następców od zakończenia kariery, jednak w ich głowie ciągle tkwił pomysł o stworzeniu miejsca, w którym łyżwiarze będą mogli wspólnie trenować i uczyć się od siebie nawzajem. Wydawało się to ryzykowne - w zawodach i tak mogła triumfować tylko jedna para. Twórcy ośrodka obawiali się, że wśród zawodników mogą się pojawić zazdrość, konflikty i niezdrowa rywalizacja.

Jak opisuje Dubreuil, obawy nie ziściły się po stworzeniu centrum. - Podczas pobytu na igrzyskach olimpijskich i spotkań z różnymi ludźmi ze sportowego środowiska, zwłaszcza trenującymi short track, odkryliśmy, że trenowanie zawodników jako drużyny ma wiele zalet i daje im więcej energii i mocy. Patrząc na innych, każdego dnia mogą się poprawiać - opisywała była łyżwiarka. - Naszą wizją było stworzenie międzynarodowego centrum, w którym ludzie mogliby trenować, ewoluować i rozwijać się jako koledzy z drużyny, nawet jeśli potem konkurują ze sobą - kontynuowała. Początkowo potrzeba było czasu, by pary przyzwyczaiły się do takiego stanu rzeczy. Wyniki pokazywały jednak jasno, czy był to dobry pomysł.

Faworyci w Montrealu

Na igrzyska olimpijskie do Soczi pojechała tylko jedna para z powstałego w roku czempionatu centrum. Ośrodek stopniowo się rozwijał, przyciągając do siebie kolejne pary. Po sezonie 2013/2014 do Montrealu przenieśli się chociażby perspektywiczni wówczas Francuzi, Gabriella Papadakis i Guillaume Cizeron. Ta dwójka już rok później zaczęła odnosić spektakularne sukcesy. W pierwszym sezonie treningów w Kanadzie zdobyli złote medale mistrzostw świata i Europy, powtarzając ten wynik także w kolejnym roku. Tym samym na dwa lata przed igrzyskami w Pjongczangu wydawali się głównymi kandydatami do złota. Jak miało się potem okazać, faktycznie łyżwiarze z Ice Academy of Montreal stanęli na najwyższym stopniu podium. Nie byli jednak nimi Francuzi.

Tessa Virtue i Scott Moir po raz pierwszy zaczęli rozmowy z trenerami z Montrealu w 2014 roku, po zawieszeniu kariery, które finalnie potrwało dwa lata. Oficjalnie przenieśli swoją bazę treningową do Kanady w 2016 roku i to pod okiem Dubreuil, Lauzona i Haguenauera trenowali, by osiągnąć cel. Ten był zresztą jasno określony od momentu, gdy po przerwie powrócili na lód - zdobyć dwa olimpijskie złota. Praca z trenerami w Montrealu przyniosła efekty - mimo dwuletniego zawieszenia kariery, Kanadyjczycy ponownie wygrywali w praktycznie wszystkich zawodach, w których startowali.

Mistrzowie wrócili na tron

W Pjonczangu liczba par tanecznych trenujących na co dzień w Montrealu wzrosła do czterech. Znamiennym jest, że głównymi faworytami do złota były właśnie dwie z nich - pragnący poprawić osiągnięcie z Vancouver (wtedy zdobyli złoto indywidualnie - konkurencja drużynowa zadebiutowała cztery lata później) Virtue i Moir oraz startujący po raz pierwszy na imprezie czterolecia Papadakis i Cizeron. 

W Korei trenujący w Ice Academy of Montreal tancerze prawdziwie udowodnili swoją siłę. Indywidualnymi mistrzami olimpijskimi zostali Tessa i Scott, a Francuzi musieli zadowolić się drugim miejscem. Kanadyjczycy triumfowali także w rywalizacji drużynowej, dając tym samym trzeci medal dla łyżwiarzy z Montrealu. Istniejący od czterech lat ośrodek doprowadził swoich podopiecznych do tytułów mistrzów i wicemistrzów olimpijskich. A Pjonczang był dopiero początkiem ich swoistej hegemonii w konkurencji. Pełny jej obraz miał być widoczny dopiero cztery lata później.

Dominacja w Pekinie

Podczas rywalizacji par tanecznych na igrzyskach olimpijskich w Pekinie dwie osoby w czarnych płaszczach były widywane w strefie Kiss&Cry szczególnie często. Z ośrodka w Montrealu do Chin poleciało pięciu trenerów i choreografów, ale to Marie-France Dubreuil i Romain Haguenauer towarzyszyli po występach swoim podopiecznym. Zdecydowali, że nie będą zakładać reprezentacyjnych bluz każdej z par. A tych było naprawdę wiele.

Niech w tym przypadku same liczby powiedzą za siebie. Na dwadzieścia trzy pary startujące na igrzyskach olimpijskich w Pekinie w kategorii tańca na lodzie jedenaście to duety trenujące w Montrealu. Tak, jedenaście. To prawie połowa olimpijskiej stawki. Między zawodnikami nie było jednak zawiści i rywalizacji między sobą. - Walczą o medal, nie rywalizują ze sobą - mówiła Dubreuil, wyrażając podstawową filozofię swojej akademii. - Nie uczymy ich, by rywalizowali ze sobą, uczymy ich, by rywalizowali o podium.

To przyniosło efekty, w rywalizacji indywidualnej dając reprezentantom Ice Academy dwa medale. Po wyczekane złoto sięgnęli Papadakis i Cizeron, a na najniższym stopniu podium stanęli Madison Hubbell i Zachary Donohue - Amerykanie, którzy przenieśli się do Montrealu po niepowodzeniu na igrzyskach w Pjongczang. Tuż za podium uplasowali się kolejni reprezentanci Stanów Zjednoczonych, Madison Chock i Evan Bates. - Chcieliśmy należeć do najlepszych i każdego dnia trenować u boku naszych największych konkurentów - mówiła Chock. Ale olimpijczycy z Montrealu to prawdziwa międzynarodowa mieszanka. W Pekinie startowali Hiszpanie Olivia Smart i Adrian Diaz, Chińczycy Wang Shiyue i Liu Xinyu czy Kanadyjczycy Laurence Fournier Beaudry i Nikolaj Sorensen. 

Pekin pokazał prawdziwą siłę i jakość łyżwiarzy z Montrealu. Jedenaście duetów to przede wszystkim przekrój różnych styli, choreografii łączących ze sobą gatunki muzyki i kultury świata. Bo łyżwiarze z Ice Academy na lodzie tworzą małą sztukę. A ich sukces jest poprzedzony pracą w atmosferze, którą sami nieustannie chwalą.

Nie tylko wyniki

Jak podkreślają łyżwiarze, Montreal stał się dla nich prawdziwym domem. Nikt nie zauważa rywalizacji między sobą, nawet duety amerykańskie, które początkowo były do siebie wrogo nastawione. Gdy Hubbell usłyszała, że to Montrealu mają się przenieść Chock i Bates, nie była z tego zadowolona. - Trenerzy pytali, czy czulibyśmy się komfortowo, gdyby Madison i Evan tu trenowali. Pomyślałem: "Nie!" - wspominała Hubbell. Z czasem pary przestały być rywalami, a stały się współpracownikami, którzy wspierają się nawzajem.

Na to, że grupa jest wspólnotą, zwraca uwagę Guillaume Cizeron. - Wszyscy jesteśmy naprawdę dobrymi przyjaciółmi - zaznacza. Olivia Smart dodaje: - Trenerzy wykonali bardzo dobrą robotę, nastrajając nas wszystkich pozytywnie. Nawzajem podnosimy się na duchu. Nigdy nie było między nami żadnej złej krwi. To wyjątkowe. Nigdy nie byłam w ośrodku łyżwiarskim, która ma taką energię jak my.

Możliwość startowania w tych samych zawodach z przyjaciółmi z treningów wcale nie okazuje się być przekleństwem. Mówił o tym Fournier Beaudry po tańcu rytmicznym na igrzyskach w Pekinie. - Byliśmy w tej samej rozgrzewce z kilkoma drużynami ze szkoły. Byłem bardzo wdzięczny, że mogłem tam być z wieloma naszymi przyjaciółmi. Przechodzimy przez te same rzeczy, te same wzloty i upadki, ten sam stres. Więc wszyscy jesteśmy w jednym pomieszczeniu, stresując się i oddychając razem.

Zasługa trenerów

Wszyscy łyżwiarze z Montrealu podkreślają, że aktualne funkcjonowanie ośrodka i wszystkie sukcesy to zasługa trenerów. Soerensen podkreśla, że ​​Dubreuil i Lauzon są jako trenerzy skuteczni i wpływowi. - To coś nienamacalnego, trudnego do dotknięcia - energia, którą Marie i Patrice postawili od początku na arenie. To wibracja, w której ludzie po prostu wiedzą, że nie ma złej krwi, nie ma złej konkurencji na lodzie. Wtedy nie ma miejsca na błędy.

Założyciele podkreślają, że kluczowe jest dla nich dobro zawodników. - Dbamy o człowieka bardziej niż o cokolwiek innego - powiedział Lauzon. Kanadyjczycy koncentrują się nie tylko na zdrowiu fizycznym, ale też psychicznym swoich podopiecznych. - Myślę, że to właśnie przyciąga ludzi - kontynuował. 

Ale sukcesy Ice Academy to też mądre zarządzanie, które pozwala wszystkim łyżwiarzom na rozwój talentów, co nie jest łatwe przy tej liczbie trenujących w jednym miejscu par. - Pierwszą rzeczą, na jakiej się koncentrujemy, jest duża przejrzystość. W całym naszym planowaniu oraz we wszystkim, co robimy, nie ma tajemnic. Każdy wie, ile czasu każdy z nas spędza z każdym zespołem. Każdy dostaje to, czego potrzebuje i na co zasługuje. Kiedy uprawiasz sport, który ma określoną formę sztuki, ważne jest rozwijanie indywidualności - opisywała Dubreuil.

Wyniki Kanadyjczyków pokazują, że pomysł utworzenia centrum okazał się wielkim sukcesem w świecie tańców na lodzie. Przed całym sztabem kolejne wyzwania. W tym to najważniejsze - kolejne igrzyska olimpijskie.

Źródło: time.com, thespec.com

(Aleksandra Kuzioła)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%