Zamknij

Czy te zmiany się opłacą? Tajner: "Nie chodziło o wszystkowiedzącego trenera" [WYWIAD]

12:47, 23.06.2017 Mateusz Król
Skomentuj

Przed sezonem olimpijskim w Polskim Związku Narciarskim wiele zmian. Zwolnienie trenera biegaczek, zatrudnienie nowego szkoleniowca kombinatorom i budząca największe kontrowersje decyzja o powołaniu na stanowisko trenera koordynatora Anny Staręgi. Wszystkie sprawy w rozmowie z naszym redaktorem Mateuszem Królem wyjaśnia prezes PZN Apoloniusz Tajner.

Mateusz Król: Panie Prezesie, można nie wystartować w biegowym Pucharze Świata, ale pojechać na Igrzyska?

Apoloniusz Tajner: Na pewno trzeba mieć spełnione kryteria kwalifikacyjne MKOL. W związku z tym jest taka możliwość, żeby nie startować w PŚ, ale limitową  ilość  FIS punktów zdobywać w innych zawodach FIS. Najlepiej jest jednak startować w PŚ i rywalizować z najlepszymi, bo w Igrzyskach Olimpijskich nie tylko sam udział ale przede wszystkim poziom sportowy się liczy.

MK: Pytam, bo słyszałem o możliwości specjalnych eliminacji dla biegaczy narciarskich w naszym kraju. Zastanawiam się zatem czy ktoś spoza kadry może wystartować w Pucharze Świata bądź/lub pojechać na Igrzyska do Pjongczang...

AT: FIS punkty zdobywa się, startując w różnych zawodach Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, więc jest możliwość, że na Igrzyska pojedzie ktoś spoza kadry. Musi jednak osiągnąć odpowiedni limit tych punktów. Zatem jest to możliwe, że ktoś spoza kadry osiągający dobre wyniki sportowe zostanie nominowany. Jeśli oczywiście jest lepszy od kadrowiczów. Praktycznie jest to jednak bardzo trudne, bo wiadomo, że zawodnicy objęci szkoleniem centralnym mają zagwarantowane lepsze warunku do pracy. W skokach jest to możliwe, że ktoś nam nagle wyskoczy, ale w biegach ważna jest kondycja wytrzymałościowa i ciężko tu o jakieś niespodzianki. Jak już ktoś się faktycznie wyróżnia, to my to widzimy i on znajduje się w kadrze.

MK: Z tego właśnie powodu tylko czterech zawodników znalazło się w kadrze seniorskiej?

AT: Najlepszych biegaczy w kraju oceniamy przede wszystkim pod kątem międzynarodowym. Przygotowujemy ich do rywalizacji  z zawodnikami całego świata. Gdyby było więcej zawodników o wyższym poziomie sportowym, to na pewno kadra liczyłaby więcej biegaczy. W tej chwili jest tak, że ta czwórka się wyróżniła. Mógłby tam jeszcze ewentualnie znaleźć się Kamil Bury czy Mateusz Haratyk, ale jeszcze uznaliśmy, że lepiej dla nich będzie trenować w kadrze młodzieżowej a tej czwórce zabezpieczyć jak najlepsze warunki.

MK: Czytał Pan gorzkie słowa krytyki na temat ruchów kadrowych Justyny Kowalczyk na łamach Gazety Wyborczej? Chciałby się Pan jakoś odnieść?

AT: Nie będę się do tego odnosił, bo nie wiem, co Justyna tam napisała, myślę jednak że z pozycji czynnego zawodnika zawsze wygląda to inaczej.

MK: A cała sprawa z Anną Staręgą? Sama nowo zatrudniona powiedziała nam niedawno, że krytyka jej zatrudnienia bierze się z niedoinformowania. Zgadza się Pan?

AT: Mógłbym się pod tym podpisać. Zatrudnienie Adama Małysza pokazało nam, jak ważna jest taka osoba pośrednicząca między Kadrami Narodowymi a Związkiem - to po pierwsze. Nam brakowało czegoś takiego. Zauważyliśmy, że potrzeba takich kontaktów z grupami szkoleniowymi istnieje też w biegach. Dlatego postanowiliśmy zatrudnić trenera koordynatora, który będzie pomagał w organizacji szkolenia a także zajmie się też problemami sportu młodzieżowego. Nie jako trener układający plan treningowy, a bardziej pomagający w realizacji programu szkoleniowego i pozyskiwaniu materiałów. Takiej osoby nam było potrzeba.

Do konkursu zgłosiła się tylko Ania Staręga, która jest osobą niesamowicie zdyscyplinowaną i dynamiczną. Nie chodziło nam o zatrudnienie trenera, który będzie wszystko wiedział. Chodzi o to, aby Ania zbierała informacje z wszystkich grup szkoleniowych i przekazywała do związku, miała kontakt ze środowiskiem biegaczy w Polsce i była osobą do której zbiegają wszystkie informacje z Kadr i klubów sportowych.

MK: Przegląd Sportowy pisał, że PZN robi rewolucję Last Minute. Faktycznie sporo zmian. Zwolniono Wiesława Cempę, zatrudniono nowego trenera kombinatorom. Nie było obaw, że przed Igrzyskami to duże ryzyko?

AT: Nie było takich obaw. To wszystko po prostu nie funkcjonowało tak, jak trzeba. W przypadku biegowej kadry kobiet nie można mówić o jakiejś dużej rewolucji. W tej chwili trenerem jest Janusz Krężelok, przygląda się kobietom i pracuje z nimi a jego asystentem i bezpośrednio zajmującym się kobietami jest jego asystent Mariusz Hluchnik. Praktycznie nie mu dużej zmiany. Chodziło o to, żeby lepiej dziewczyny poprowadzić, pod jednym kierownictwem, bo wcześniej nie było za dobrze. W przypadku kombinacji norweskiej mamy dojrzały zawodników - Cieślara, Słowioka i wracającego po kontuzji Kupczaka. Ten ostatni może jednak mieć problem, w skokach może należeć do czołówki, ale w biegu będzie pewnie słabiej, bo to sport wytrzymałościowy i trzeba trenować regularnie. W grupie padła nieco atmosfera. Tam przytrafiło się coś podobnego do tego, co spotkało kadrę skoczków rok temu. Nic odpowiednio nie pracowało i to miało odzwierciedlenie w wynikach.

MK: Na czym właśnie dzisiaj najbardziej zależy związkowi w przypadku szkolenia kombinatorów?

AT: W kombinacji chcemy poprawić przede wszystkim część skokową. Dopiero w Lahti zdaliśmy sobie sprawę, jak to wszystko wygląda. Kiedy zobaczyłem ich skoki, to pomyślałem, że oni chyba dopiero wyszli na skocznie. A przecież wcześniej pokazywali już swoje umiejętności. Biegowo nasi zawodnicy należą do ścisłej światowej czołówki. Część skokowa jednak wygląda tak, jakby się oduczyli skakać. Dlatego właśnie zatrudniliśmy człowieka, który może to poprawić. On jest z polecenia Stefana Horngachera. Danny Winkelmann bardzo nam odpowiada, do tego daje gwarancje, że będzie współpracował z trenerem skoczków. Tego nam właśnie wcześniej bardzo brakowało. Winkelmann ma doświadczenie w pracy z najlepszymi niemieckimi kombinatorami, a to bardzo ważne.

MK: Umawialiście się z trenerem na jakieś cele?

AT: Takich ogólnych celów wynikowych przed nim na papierze nie stawialiśmy. Głównym zadaniem Winkelmanna będzie poprawienie części skokowej, o której wcześniej mówiłem. Dodatkowo utrzymanie dobrej dyspozycji biegowej. Nie oczekujemy gwałtownych sukcesów. Chociaż ja myślę, że jemu może udać się to, co Horngacherowi z naszymi skoczkami. Odblokować zawodników na skoczni a wtedy wyniki mogą być naprawdę nieobliczalne.

MK: Rozumiem, że skoro padła atmosfera w grupie nie było mowy o tym, aby Mateusz Wantulok uczył się przy zagranicznym trenerze jako asystent?

AT: Oczywiście nie było takiej opcji. W tej chwili Winklemann zapoznaje się dopiero z naszym środowiskiem trenerskim i kompletuje cały sztab szkoleniowy. Sygnalizował nam chęć sprowadzenia do nas fizjoterapeutki i serwismena ze Szwajcarii, ale  ze względu na koszty jest to w tym momencie niemożliwe.  My w tej chwili mamy dwóch trenerów zajmujących się w kraju grupami kombinatorów w Okręgach - Tomasza Pochwałę i Tomisława Tajnera oraz serwismena Grzegorza Śliwkę i fizjoterapuetę Daniela Hankusa. Trener ich poznaje i przyznał już, że jest zaskoczony potencjałem, jaki w nich widzi. W tej chwili potrzebujemy jeszcze jednego serwismena na zimę. Jeśli zajdzie potrzeba zatrudnienia kolejnego, to przeanalizujemy to. Jednak nastąpi to pewnie jesienią. Wytworzyła się świetna atmosfera i podniosło morale wśród zawodników i współpracowników. Największym plusem trenera jest nie tylko praca z Kadrą Narodową, ale także chęć rozwinięcia kombinacji norweskiej w naszym kraju, pomoc w stworzeniu systemu budowania tej konkurencji w Polsce.

Dziękuję za rozmowę!

(Mateusz Król)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%