Burza w norweskich skokach zyskuje na sile. Nowe oskarżenia i argumenty obrońców

Fot: Angelika Uchacz

Konflikt w norweskich skokach nadal trwa. Media ujawniły ostrzeżenie, które w grudniu otrzymał od działaczy federacji Clas Brede Braathen. O współpracy z norweskim szefem skoków wypowiedział się również Walter Hofer, który trzy lata temu wskazał Norwega jako jednego z kandydatów na swojego następcę.

Fot: Angelika Uchacz

Wciąż trwa burza w norweskich skokach, dotycząca dyrektora dyscypliny w tym kraju, Clasa Brede Braathena. Jak podają norweskie media, związek nie chce przedłużyć współpracy z działaczem, którego kontrakt wygasa w kwietniu 2022. Temu sprzeciwiają się trenerzy reprezentacji Norwegii Alexander Stoeckl, który zagroził rezygnacją z pracy, oraz Christian Meyer, a także sami zawodnicy. W obronie Brathena stanęli Halvor Egner Granerud i Maren Lundby. Skoczkini podkreśla, jak wielkie znaczenie dla skoków kobiet mają działania dyrektora skoków w Norwegii. Działanie federacji ma być pokłosiem rzekomego konfliktu Braathena z prezesem, Erikiem Roestem. Ich współpraca od dawna miał nie układać się dobrze.

Ostrzeżenie od związku

Norweski dziennik Verdens Gang dotarł do pisemnego ostrzeżenia, które w grudniu 2020 roku miało trafić na biurko Braathena. Zgodnie z nim Norweski Związek Narciarski zauważył, że szef skoków nie spełnił jasnych oczekiwań, które zostały mu przedstawione w związku z pełnieniem funkcji. Już wtedy pracodawca informował szefa skoków, że jeśli popełni kolejne błędy, może to oznaczać zakończenie współpracy bez wydawania następnych ostrzeżeń. Ogniem zapalnym były wypowiedzi Clasa po odwołaniu Pucharu Świata kobiet w Lillehammer. – Rozgrywanie zawodów w okresie pandemii uważam za nieodpowiednie – mówił wówczas prezes federacji, Erik Roeste.

Braathen miał na ten temat inne zdanie, o czym otwarcie mówił w mediach. Jego zdaniem prawdziwym powodem tej decyzji była niechęć związku do finansowania zawodów, a także nierówne traktowanie jednej z płci. – Możesz nazwać problemem kontrolę nad infekcjami i protokoły sanitarne. Jednak gdyby zawody były dla nas wystarczająco ważne, i tak byśmy je zorganizowali – mówił. Szef skoków nie wycofał się ze swoich słów po wypowiedzi sekretarz generalnej związku. – Biorąc pod uwagę Twoją wiedzę na temat podstaw decyzji o odroczeniu, jesteśmy zaskoczeni treścią Twoich oświadczeń – pisała Ingvild Bretten Berg.

Wobec Braathena miało pojawić się kolejne oskarżenie. Tym razem było ono związane z komunikatem, który trafił do mediów po tym, jak Daniel Andre Tande wybudził się ze śpiączki, w którą został wprowadzony w marcu po upadku w Planicy. Clas miał zalogować się na konto federacji i poinformować o wybudzeniu opinię publiczną, choć to zadanie należeć powinno do Espena Graffa, menadżera ds. komunikacji. Zarzuty neguje jednak rodzina skoczka, która popiera działania norweskiego dyrektora. To matka zawodnika miała chcieć, by ta informacja jak najszybciej trafiła do mediów. – Nikt z nas nie ma o nim nic złego do powiedzenia. Nie mam słów, żeby opisać, w jaki sposób opiekował się naszą rodziną, gdy Daniel był w szpitalu. Jestem wzruszona samym opowiadaniem o tym – mówiła dla vg.no matka Tandego, która nie rozumie, dlaczego Braathen miałby odejść z pracy dla federacji.

Braathen dyrektorem Pucharu Świata?

Norweskiego działacza broni także Walter Hofer. Jak ustalił norweski portal vg.no, był on kandydatem do zastąpienia Austriaka na stanowisku dyrektorskim. Trzy lata temu, gdy dostał tę propozycję, Norweg odmówił jednak, ponieważ miał przed sobą kolejne plany związane z rozwojem skoków kobiet i mężczyzn w swoim rodzinnym kraju. Hofer zaznaczył, że odejście Braathena byłoby ogromną stratą dla całego środowiska skoków narciarskich. – Jest ekspertem od skoków, skupiającym się także na międzynarodowym rozwoju – mówił o norweskim działaczu były dyrektor Pucharu Świata. – Zawsze dotrzymywał umów ustnych. Można mu zaufać w stu procentach – komentował postawę Norwega.

Hofer podkreśla też aspekt, na który wcześniej zwracała uwagę Lundby – Braathen zawsze brał pod uwagę nie tylko skoki mężczyzn, ale także kobiet. Były dyrektor Pucharu Świata wspomina, że wszystkie propozycje, które kierował do niego norweski związek, zawsze dotyczyły rywalizacji obu płci.

Sprawę, która trafiła do mediów już ponad tydzień temu, skomentował sam oskarżany przez związek działacz. – Jestem tym trochę zmęczony, ale z całego serca mam nadzieję, że znajdziemy rozwiązanie, które jest najlepsze dla skoków narciarskich – mówił szef norweskich skoczków. W rozmowie z VG wyprostował także podejrzenia, że oskarżenia mogłyby dotyczyć również nadużyć, alkoholu czy niewierności finansowej. Cała sprawa jest związana ze sposobem komunikacji, które nie spodobał się związkowym działaczom. Za pośrednictwem menadżera ds. komunikacji, Espena Graffa, sekretarz generalna Norweskiego Związku Narciarskiego, Ingvild Bretten Berg, poinformowała, że federacja nie będzie komentowała pojawiających się doniesień poza informacjami, które przedostały się do mediów.

Źródło: vg.no