Zamknij

Bjoern Einar Romoeren: Nigdy się z tym do końca nie pogodziłem

13:39, 05.05.2020 Angelika Uchacz
Skomentuj

fot. Anna Felska

Norweski działacz oraz emerytowany skoczek narciarski walczył z rakiem, którego zdiagnozowano u niego w ubiegłym roku. Teraz Bjoern Einar Romoren jest już silniejszy. 

- Ojej, chyba za dobrze cię karmiliśmy - śmieje się do swojej 9-miesięcznej córki podnosząc ją w nosidełku Romoren. Po raz pierwszy odkąd zachorował był w stanie wybrać się na wycieczkę do lasu z własnym dzieckiem. - Nie byłem w stanie tego zrobić odkąd wyzdrowiałem - mówi. Droga do Brunkollen wynosi tylko siedem kilometrów, ale były zawodnik nadal nie jest pewien, jak na taki wysiłek zareaguje jego ciało. - To było naprawdę chore uczucie, jakbyś właśnie wyciągnął wtyczkę. Nie było energii. To było 13 maja zeszłego roku, o ile dobrze pamiętam. Potem po prostu wszystko poszło w dół. Nie sądziłem, że może być gorzej, ale mogło. W końcu byłem zmęczony - wspomina.

Leczenie raka wiąże się z utratą włosów. Nie ominęło to również Norwega. - Można pomyśleć, że po roku przyjaciele zobaczyli, że nie mają włosów, ale ja nie. Nie przyzwyczaiłem się nigdy do własnego odbicia w lustrze - mówi w wywiadzie dla tv2.no, którego udzielił podczas spaceru z małą córeczką Fioną po lesie. - Można miło spędzić dzień, pośmiać się, zjeść obiad. Następnie idziesz do łazienki i widzisz siebie. Cały czas zapominasz o swoim wyglądzie - podkreśla. Teraz zawodnik wraca powoli do siebie. - Ludzie, którzy nie wiedzą, że pokonałem raka myślą, że skróciłem włosy. Odzyskałem ich trochę na twarzy. Teraz mam tyle zarostu, że wyglądam jak 19-latek gotowy do pierwszego golenia w życiu - śmieje się Romoeren.

https://www.instagram.com/p/B_m1RHIHrrn/?utm_source=ig_web_copy_link

Humor i optymizm - to utrzymało emerytowanego skoczka przy zdrowych zmysłach. - Po zakończeniu chemioterapii dostałem wiadomość od mojego lekarza. To był kciuk w górę. Oznaczało to wtedy, że było w porządku. Wiem jednak, że w ciągu najbliższych dziesięciu lat leczenie będzie kontynuowane. Oczywiście, że miło było uzyskać potwierdzenie, że wszystko idzie dobrze - mówi. - Męczyło mnie wtedy nawet wejście do sypialni na drugim piętrze. - Kiedy dowiedział się o chorobie, wraz z żoną Martine oczekiwali  na drugie dziecko. - Wiem, ze trochę przeszedłem, ale potem miło było mieć odwagę, aby się w końcu doczekać. Zaangażowałem się również w poród. Dzieci pomagają myśleć o innych rzeczach. Nie musisz tylko rozmawiać o chorobie - mówi.

Po tym jak lekarz potwierdził, że wszystko idzie w dobrym kierunku Bjoern Einar Romoeren zaczął wyznaczać cele na przyszłość. - Pierwszym celem cząstkowym było przygotowanie się do podniesienia papierowego kartonu, teraz jest dużo lepiej - podkreśla. Niefortunnym zrządzeniem losu obecnie panuje pandemia koronawirusa. - Możliwe, że ktoś umieści mnie w kabinie, w której pali się czerwone światło ostrzegawcze, ale nie martwię się. Tak naprawdę do trochę to samo życie, którym żyłem przez jakiś czas. W końcu o wiele bardziej bałem się złapania infekcji pomiędzy lekami chemioterapeutycznymi, ponieważ, gdy nie masz białych krwinek, szybko zachorujesz. Jestem świadomy zagrożenia, ale myślę, że i tak mam wystarczająco silny układ odpornościowy, aby to przetrwać - zakończył.

https://www.instagram.com/p/B_eWU7Bni1u/?utm_source=ig_web_copy_link

Źródło: tv2.no/Instagram.com/informacja własna. 

(Angelika Uchacz)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%