Biathlonowy raport. Przełomowa zmiana w biathlonie, kara dla polskiego związku i obrzydliwe zachowanie Fourcade’a

fot. M. Król
Już niemal miesiąc minął od ostatnich zawodów olimpijskiego sezonu Pucharu Świata w biathlonie. Spieszymy do was z naszym raportem prezentującym najważniejsze wieści.

Polki mają nowego-starego trenera
Tak, jak informowaliśmy was jako pierwsi, nowym trenerem polskich biathlonistek został Tobias Torgersen. Norweg był szkoleniowcem Polek w sezonie 2017/2018. Teraz otrzyma szansę pracy z naszymi zawodniczkami przez cały okres olimpijski. O możliwym zatrudnieniu Torgersena pisaliśmy już na początku marca. Wydaje się, że to może być bardzo dobra zmiana.
– Byłem pozytywnie zaskoczony propozycją powrotu do Polski. Cieszę się, że tym razem mam perspektywę czteroletniej pracy, tego czasu zabrakło podczas mojego poprzedniego pobytu w Polsce. W drużynie zaszły pewne personalne zmiany, ale nie zmieniło się to, że ponownie będę miał do czynienia z utalentowaną grupę biathlonistek – powiedział w rozmowie z PZBiath trener Tobias.
Po igrzyskach w Zhangjiakou stery nad pierwszą reprezentacją mężczyzn przejął Rafał Lepel. Jak się okazuje, polski szkoleniowiec, tak jak Torgersen, otrzyma szansę pracy z kadrą narodową przez kolejne cztery lata. Lepel nie ukrywa, że czeka go naprawdę duże wyzwanie. W tym wszystkim potrzebny będzie duży spokój.
– Zadanie odbudowania męskiego biathlonu w Polsce wydaje się być ekstremalnie trudne i na pewno będzie wymagało ode mnie, zawodników oraz kibiców cierpliwości. Jest to perspektywa trzech, czterech lat, aniżeli roku lub dwóch. Pewnie na początku wyniki nie będą satysfakcjonujące, dlatego ważne będzie utrzymywanie wysokiej motywacji do pracy – przyznał.
Biathlon z cyklem letnim pod egidą IBU
Wszystko wskazuje na to, że od przyszłego roku biathloniści będą mieli coś na wzór Letniego Grand Prix w skokach narciarskich. Portal biathlon.pl dotarł do szczegółów tego pomysłu. Zakłada się, że zmagania nie będą organizowane co tydzień, bo okres przygotowawczy to nie jest najlepszy moment na takie regularne starty. Wszystko ma się skupić na komercyjnych imprezach, w których zazwyczaj startowały największe gwiazdy.
“W tym calu Międzynarodowa Unia Biathlonu podjęła współpracę z Blinkfestivalen w Sandnes oraz Martin Fourcade Nordic Festival w Annecy. Do wspólnego stołu na rozmowy zaproszeni zostali również organizatorzy City Biathlon w Wiesbaden, którzy jednak w tym roku – właśnie z uwagi na brak wolnych terminów – wywiesili białą flagę. Docelowo nowa seria, która roboczo nosi nazwę IBU Street Biathlon Series ma liczyć cztery imprezy” – czytamy w artykule ma biathlon.pl.
Celem tego cyklu ma być doprowadzenie do sytuacji, w której zawodnicy z czołówki chętniej startują w nartorolkowych mistrzostwach świata. Każda z letnich imprez ma być poprzedzona kwalifikacjami. Te będą odbywały się w ramach sprintu na dystansach od 4,5 km do 6 km dla kobiet i od 6 km do 7,5 km dla mężczyzn. Najlepsi awansują do rozgrywanych następnego dnia finałów, w których rywalizacja będzie się toczyć na krótkich rundach (800m-1200m) z czterema strzelaniami.
Kończyć, czy nie kończyć?
Indywidualna mistrzyni olimpijska z Pekinu, niemiecka biathlonistka Denise Herrmann, należy do tej grupy biathlonistów, której trudno zdecydować o swojej przyszłości. Podobnie jak Mari Eder, Anaïs Chevalier, Dorothea Wierer czy Marte Olsbu Roeiseland. Wszystkie nie wiedzą jeszcze, czy zamierzają kontynuować swoją karierę.
Będąca obecnie na wakacjach była narciarka biegowa, która odniosła dwanaście zwycięstw w Pucharze Świata w biathlonie, wyjaśnia w rozmowie z Sächsische Zeitung, że decyzja zostanie podjęta „szybko”. – Jestem zdrowa i ostatnie kilka lat minęło dobrze, więc w zasadzie nic mnie nie powstrzymuje przed kontynuowaniem” – powiedziała. Kusząca jest dla niej wizja startu w MŚ w Oberhofie w 2023 przed własną publicznością.
Abramowa tłumaczy
Końcówka sezonu Pucharu Świata odbywała się w cieniu wojny, którą rozpętali Rosjanie na terenie Ukrainy. Pojawiały się różne pogłoski, jak to, że Olga Abramowa miała zostać usunięta z ukraińskiej kadry. Mówiono, że to przez to, że z pochodzenia jest Rosjanką. Teraz biathlonistka zaprzeczyła.
– Rzeczywiście 24 lutego, pierwszego dnia wojny, z przyczyn niezależnych ode mnie musiałam opuścić teren ośrodka sportowego i przez Węgry dotrzeć do Rosji, gdzie w tym czasie była moja półtoraroczna córka. Przez 10 lat mojej sportowej kariery reprezentowałam Ukrainę, jestem jej obywatelką i odczuwam z tego dumę. Widząc wszystko, co dzieje się na Ukrainie, moje serce krwawi – napisała na Instagramie zawodniczka.
Wyświetl ten post na Instagramie
S. Fourcade się nie popisał
W związku ze zbrodniczą agresją Rosji na Ukrainę IBU zawiesiła rosyjskich sportowców. Podobnie zrobiło wiele federacji sportowych na świecie. I większość uważa, że to dobry ruch. Innego zdania jest jednam Simon Fourcade, który podczas mistrzostw świata juniorów postanowił w dziwny sposób dać wyraz wsparcia dla Rosjan, którzy pojechali w miejsce zawodów, ale nie mogli wystartować. – Kolory naszych flag są podobne. Pociąłem francuską flagę na trzy części i przykleiłem je do drzwi pomieszczenia rosyjskiej ekipy. Gdyby skończyło się karą, dotyczyłaby tylko mnie. To było moje własne rozwiązanie. Nie bałem się, że drużyna zostanie ukarana. To nie był akt polityczny, tylko ludzki. Widziałem rozczarowanie w oczach rosyjskich trenerów, widziałem łzy w oczach sportowców. To nie powinno się zdarzyć – powiedział pięciokrotny medalista mistrzostw świata w rozmowie z Match TV.
– To zachowanie mówi wiele o tym, jakimi wartościami kieruje się Fourcade. Zdrowy rozsądek utracono na rok, może dwa. Po pewnym czasie wszystko wróci do normy a ci, którzy negatywnie wypowiadali się na temat rosyjskich sportowców zaczną się wstydzić – ocenił szef Rosyjskiej Unii Biathlonu, Dmitrij Wasiljew.
Głos na swoim Instagramie zabrał teraz ukraiński biathlonista – Dmitri Pidruczny. – Po pierwsze, Martin i Simon Fourcade, idźcie do diabła. Mam nadzieję, że wasze dzieci nigdy nie odczują bólu, którego doświadczyły ukraińskie dzieci. Dzieci, które opuściły swoje domy, które słyszały odgłosy wybuchów, które widziały gwałcenie swoich matek i zabijanie bliskich – zaczął emocjonalnie mistrz świata z 2019 roku.
Kara dla Polskiego Związku Biathlonu
Międzynarodowa Unia Biathlonowa ukarała polską federację za używanie zakazanych wosków zawierających fluor C8. “Za pierwsze wykroczenie federacje narodowe otrzymały grzywnę. Drugie będzie skutkowało wyższą karą finansową, a trzecie spowoduje wykluczenie z następnych zawodów IBU” – czytamy w lakonicznym komunikacie Międzynarodowej Unii Biathlonu.
Sprawę wytłumaczył w rozmowie z portalem Sport.pl Sebastian Krystek. – Smary zostały zakupione w grudniu od producenta, który zapewniał, że produkt jest zgodny z przepisami. Miesiąc później przedstawiciel tej firmy pojawił się na zawodach Pucharu Świata w Oberhofie i informował startujące tam ekipy, że jeden ze smarów został wycofany ze względu na zawartość zakazanego fluoru. Nie mieliśmy go na stanie w naszej kabinie, więc szef serwisu uznał, że wszystko jest w porządku – powiedział menadżer ds. komunikacji w PZBiath.
Problem w tym, że informacji nie przekazano grupom startującym w zawodach niższej rangi. I podczas kontroli kilka dni później pobrano próbkę tego smaru. IBU, mając świadomość, że nie doszło do celowego złamania przepisów oraz uwzględniając argumenty PZBiath, nie zdecydował się na drastyczne kroki. – Nie ma mowy o oszustwie. Zawiodła komunikacja, i to na wielu poziomach. Nasz szef serwisu powinien podzielić się informacją z resztą ekipy, zabrakło jednak oficjalnej, pisemnej informacji ze strony producenta, która powinna trafić do wszystkich zainteresowanych. Jest to przykre nieporozumienie, nasz przypadek stał się przyczynkiem do usprawnienia przepływu informacji ze strony producentów smarów. W czasie lutowych igrzysk wszelkie komunikaty przyjmowały już formę oficjalnego pisma – dodał Krystek.
Źródło: Biathlon.pl / Sportsinwinter.pl / Match TV / IBU / Instagram