(fot. Jagoda Brzozowska/sportsinwinter.pl)?php>
2019 to nie pierwszy rok z mistrzostwami świata w Seefeld. Kiedyś biegi, skoki i kombinacji zagościły tu jeszcze niemalże w czerni i bieli. To czasy odległe od dzisiejszego wizerunku narciarskich dyscyplin. Pomimo innego sprzętu, zawodników, czy otoczki, te same areny MŚ jednak drugi raz przywiodą nas na światowy czempionat do Seefeld. Pora cofnąć się w czasie o 34 lata.
?php>Rok 1985 nie przestaje kojarzyć się z filmem "Powrót do przyszłości". W tym artykule każdy będzie trochę takim Martim McFly`em podróżującym wstecz. Co prawda bez DeLoreana, ale "Power Of Love" zawsze można włączyć. Głośno, to ważne.
?php>Tacy sami?
?php>Cały artykuł mógłby się w zasadzie opierać na stopniowym porównywaniu mistrzostw świata z 1985 do tych, które czekają na nas od 19 lutego do 3 marca. Chyba lepiej jednak przedstawić ich historię na podstawie wielkich mistrzów, którzy wówczas osiągnęli szczyt swojego sportowego życia. Podobieństwa i różnice zostawmy, więc krótko tutaj.
?php>Skocznie Toniego Seelosa były jeszcze mniejsze. Zmieniły się przecież normy, a kiedyś za normalny obiekt uważano taki z punktem konstrukcyjnym na 70 metrze. Ten z 90 był dużym i wówczas był oczywiście tak znaną nam dzisiaj Bergisel. Położoną na tym samym wzgórzu, z tym samym niezwykłym widokiem i taką samą specyfiką wykończenia przeciwstoku. Choć jeszcze przed rewolucją, jaką wywołała tu przebudowa obiektu koordynowana przez słynną architekt Zahę Hadid.
?php>Trasy różniły się przede wszystkim długością i kształtem - ścigano się w tych samych alpejskich lasach, na tych samych wzniesieniach, ale w innych układach i dystansach. Wówczas dla biegaczy przygotowano 15, 30 oraz 50 kilometrów indywidualnie, a do tego sztafetę 4 x 10. Dla kobiet były biegi na odpowiednio 5, 10 oraz 20 kilometrów, a drużynowy dotyczył 4 rund na 5 kilometrów. Najmniej miejsca w programie dostali kombinatorzy - rywalizowali tylko w 15 kilometrach techniką Gundersena oraz kombinacji drużynowej na 3 x 10 kilometrów.
?php>Aha. Rywalizowano nie w lutym, a styczniu. Dokładnie od 16 do 27 stycznia.
?php>Biegacz, rajdowiec, legenda
?php>Gunde Anders Svan - lat 23. I 4 dni, bo tuż przed wyjazdem do Austrii świętował urodziny. Szwed, biegacz. W Pucharze Świata debiutował w grudniu 1982 roku, zdobywając 5 miejsce w szwajcarskim Davos. Pierwsze podium? Marzec 1983 i legendarne Oslo. Zwycięstwo? Rok i tydzień później w Anchorage. Od początku zapowiadał się na kogoś wybitnego, co potwierdził, zdobywając medal na każdej ważnej imprezie rangi IO lub MŚ poza debiutem na światowym czempionacie w Oslo w 1982. To prawdopodobnie wtedy wymyślił sobie plan na 18 stycznia 1985. I tyrolską trasę.
?php>Najpierw na drodze stanęły mu igrzyska w Sarajewie, na których się objawił, zdobywając dwa złota. Znów podbijał, myśląc o kolejnych celach. O Seefeld. Złoto dla Szweda przyszło szybko - 3 dzień mistrzostw i podbija 30 kilometrów. 4 dni później jest 5 na 15, a dokładając jeszcze 48 godzin założymy mu na szyję jeszcze brąz w sztafecie. Mało. 27 stycznia, wielki finał mistrzostw, święto mężnych i najsilniejszych. Podbite. 50 kilometrów, 3 medal, chwała. Tak narodziła się legenda jednego z największych biegaczy w historii. Svan 5 razy wygrywał klasyfikację generalną PŚ, do 2 "złotek" z Seefeld dołożył jeszcze 5 innych z MŚ i 2 zdobyte na IO w Calgary, które teraz muszą cieszyć jego oczy obok tych z Sarajewa.
?php>Choć przez lata po ubieraniu nart na nogi i wykręcania niezwykłych czasów na śniegu przyszedł czas na inną jego pasję. Svan startował przez parę lat w rallycrossie. Został choćby mistrzem Szwecji, a także zajął 3 miejsce w sezonie 1995 Mistrzostw Europy w rallycrossie. Narty zastępowała mu wtedy Toyota Celica GT-Four. Motorsport i narciarstwo klasyczne? Skądś to znamy.
?php>Gdy jeszcze chciała żyć
?php>Anette Bøe - lat 27. Swoją wielką karierę rozpoczęła od brązowego medalu igrzysk olimpijskich w Lake Placid, gdy wspólnie z koleżankami stanęły na podium po 4 rundach na 5 kilometrów w sztafecie. Jadąc do Seefeld pierwsze złoto mistrzostw świata miała już w rękach - i to otrzymane u siebie - w Oslo w 1982 roku, wygrywając tę samą konkurencję, w której zdobyła olimpijski brąz. Jej sukcesy ograniczały się jednak do ciągłego wspierania zespołu, po 1982 roku w indywidualnych zawodach zwyciężała tylko dwukrotnie. Nigdy poza Skandynawią.
?php>Norweżka w Seefeld stała się mistrzynią. Podwójną, choć miało to zabrzmieć bardziej przenośnie. Zdobywała medale we wszystkich możliwych biegach - złota była na 5 klasykiem i 10 dowolnym, srebrna w norweskiej sztafecie 4 x 5 i brązowa w 20 kilometrach stylem klasycznym. To stworzyło z niej liderkę sezonu, zawodniczkę, która była desygnowana do zdominowania dyscypliny i to na lata. Klasyfikacja generalna sezonu 1984/1985 padła jej łupem, potem zdobyła jeszcze srebro MŚ w Oberstdorfie w sztafecie i wygrały zawody PŚ w Falun w 1987 roku. Ale nic więcej, to był koniec jej spektakularnych sukcesów. Pokonała ją... sama Anette Bøe.
?php>A raczej cząstka Anette przesiąknięta depresją i pragnieniem śmierci. Straciła całą wiarę i pewność siebie ze świata biegów, pod koniec kariery nie miała już ochoty zatapiać się w tym środowisku. Psychicznie jej forma była już w stanie krytycznym, akceptowała . Zdecydowała się o tym opowiedzieć dla vg.no, gdy znów targnęły ją mroczne myśli - tym razem po utracie Mille-Marii Treschow i Vibeke Skofterud - jej dwóch wspierających przyjaciółek. Zaakceptowanie świata, który ją niszczył niemal doprowadziło do tragedii, chociaż teraz mistrzyni stara się już z niej wychodzić. Choć wie, że te doświadczenia zostaną z nią do końca życia.
?php>Stwórca
?php>Hermann Weinbuch, lat 24. 4 na mistrzostwach globu w Oslo, 5 w nieoficjalnym czempionacie w Rovaniemi. Zwyciężył raz w Schonach, w styczniu 1985 roku. Tego samego, w którym pojechał do Seefeld. Miasta, które w jego przypadku wszystko zaczęło.
?php>W Tyrolu zdobywa dwa złota. Wygrywa obie konkurencje. Szaleństwo, mając jedno zwycięstwo w PŚ. Trafiona forma, która wytworzy w nim pasję rozwijaną później do końca kariery. Wygra klasyfikację PŚ, zdobędzie złoto i brąz MŚ w Oberstdorfie. A w końcu skończy karierę, nie osiągając upragnionego mistrzostwa olimpijskiego i zostanie trenerem kadry narodowej Niemców. Tu otworzy się drugi rozdział jego historii.
?php>Jako trener prowadzi gwiazdy niemieckiej kombinacji - Frenzela, Rydzeka, czy wcześniej Ackermanna, z którym później stworzy także duet trenerski. Po ostatnich startach na igrzyskach, gdy ze względu na słabą formę nie wziął udziału w konkurencjach drużynowych i nie zdobył upragnionego złota, które Niemcy wówczas zdobyli, musiał sobie coś poprzysiąc. Coś co na szyi miał kilkanaście lat później - jako trener wychował złotych chłopców z Pjongczangu. Ujarzmił trudne charaktery, wyrywał zwycięstwa. Stał się Stwórcą niemieckiej kombinacji. Ta historia za dwa tygodnie zatoczy koło. Weinbuch wróci do Seefeld, znów po złoto.
?php>Pan Tyrolczyk
?php>Kiedyś trener Austriaków Andreas Felder patrzył na skocznię Bergisel w Innsburcku, jak na marzenie. Jest Tyrolczykiem, mieszkał w Hall niedaleko Innsbrucka, przez co mijał ją często, myśląc, ile kiedyś tam skoczy. Dziś jest jego miejscem pracy, a jego zawodnicy marzą o zwycięstwach, które jemu udało się przecież osiągnąć. Złotych zwycięstwach.
?php>To może nieco mniejsze historyczne koło niż w przypadku historii Weinbucha, ale i tak piękne. Felder wziął udział w MŚ w 1985 roku, nie mając indywidualnego medalu tej imprezy. Tylko drużynowe srebro z Oslo. W Seefeld wywalczył ten sam kruszec - na normalnym obiekcie uległ wielkiemu Jensowi Weissflogowi. Wygrał walkę o marzenia, ten obiekt przecież też znał świetnie. Na Bergisel musiał uznać wyższość rywali i zajął tylko 7 miejsce. Wygrywał Per Bergerud. Do medalu wywalczonego na skoczni jego dzieciństwa przyczynili się jednak jego koledzy - razem z nimi Felderowi udało się zdobyć drugie srebro, choć chyba jeszcze cenniejsze dla jego późniejszych wspomnień.
?php>32 lata później Stefan Kraft sięga po dwa indywidualne złota w Lahti. To oznacza, że 2 lata później w Seefeld będzie ich bronił. Jak ustali los, właśnie pod wodzą Andreasa Feldera. Stworzy kadrę, która będzie miała ze sobą świetny kontakt, a sam do zawodników będzie przemawiał nawet tuż przed samym skokiem, nie machając chorągiewką. Wielu oddałoby niemal wszystko, żeby dowiedzieć się, co powie mu przed być może tym decydującym skokiem.
?php>2019
?php>Mistrzostwa świata z 1985 roku są dla wielu zawodników i kibiców piękną pocztówką. Teraz można na nią znów spojrzeć, być może odświeżyć ją zupełnie i w tym samym miejscu, znowu wykonać podobne, choć chcielibyśmy także, żeby było to piękniejsze zdjęcie. Nie napisaliśmy o Polakach, choć świetnie prezentowali się tam kombinatorzy, którzy osiągnęli historyczne 6 miejsce w drużynie, a kolejne kroki swojej kariery stawiał choćby Józef Łuszczek. Mamy nadzieję, że więcej miejsca poświęcimy im w tym roku. Oby niemalże cały tekst, pełny sukcesów i radości wylewającej się z niego strumieniami.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz