Zamknij

Austriacki mistrz był bliski zawału

16:10, 22.07.2020 Jarosław Gracka
Skomentuj

fot. SN/APA/EPA/ANGELIKA WARMUTH

Bernhard Gruber zeszły sezon zakończył przed czasem. Powodem były problemy zdrowotne. Okazuje się, że były one naprawdę poważne i eks mistrz świata miał naprawę wielkie szczęście, że wyszedł z nich obronną ręką.

Gruber chorował właściwie od jesieni, przeszedł grypę, ale jego stan nie poprawiał się. Zmusiło go to do zakończenia sezonu. Podejrzewał nawet u siebie COVID-19, ale zostało to wykluczone. Co ciekawe cała jego rodzina przechodziła ciężko grypę, ale żona i dwaj synowie wyzdrowieli w lutym. Dla Grubera jednak rozpoczął się wtedy koszmar. Ból, który w klatce piersiowej czuł od sierpnia, przybrał na sile. Próbował to zignorować - urazy czasem same przechodzą, nie dotyczy to jednak urazów klatki piersiowej.

- W marcu rozmawiałem z przyjacielem rodziny, który jest lekarzem w Schwarzach. Zalecił mi angiografię wieńcową. Zrobiłem ją rano i wieczorem znana już była przyczyna moich problemów. Moje przednie naczynie wieńcowe było zamknięte w 90%. Miało to prawdopodobnie podłoże genetyczne - powiedział Austriak w wywiadzie, który można przeczytać tutaj.

Dla wyczynowego sportowca wysoki poziom cholesterolu i zła diagnoza była szokiem. Dzień później przeszedł operację i... był to ostatni moment, bowiem następnego dnia wszystkie zabiegi zostały przesunięte ze względu na pandemię.

- Lekarz powiedział, że jeszcze 2-4 tygodnie i miałbym zawał serca - mówił Gruber. Austriakowi wszczepiono stent i powoli wraca do zdrowia. Co ciekawe, nie ogłosił wcale zakończenia sportowej kariery, bo ma ciągle nadzieję, iż dostanie zielone światło na powrót do wyczynowych treningów. - Na razie bardzo się cieszę, że mogę się sam normalnie, bez bólu poruszać. Byłoby wspaniale wrócić do sportów zimowych ze stentem, ale na pewno nie chcę ryzykować zdrowia i życia.

źródło: fis-ski.com

(Jarosław Gracka)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%