Zamknij

Alpejskie lato - sierpień #2. Wyznania Strolza, niepokoje Shiffrin, kontrowersyjny Matterhorn

07:13, 28.08.2022 Jarosław Gracka Aktualizacja: 11:21, 28.08.2022
Skomentuj

Za oknem pogoda taka, że białko z których składa się ludzki organizm grozi błyskawicznym ścięciem. Mimo to alpejski świat budzi się powoli z letniego snu. W raporcie tym nie skupiamy się na rywalizacji, która już trwa na południowej półkuli, a na innych bieżących sprawach, które mogą zainteresować fanki i fanów tej pięknej dyscypliny sportu.

Image by Rolandhino1 is licensed under CC BY-SA 4.0

"Mądrzej będzie, jeśli przestanę"

Johannes Strolz to objawienie minionego sezonu. Austriak w tym roku kończy 30 lat i przez lata był co najwyżej średniakiem. Zmieniło się to 9 stycznia 2022, kiedy to jadąc z wysokim numerem wygrał slalom w Adelboden. Okazało się to trampoliną do dalszych sukcesów. Strolz sensacyjnie wywalczył złoto olimpijskie w kombinacji i do tego dołożył srebro w slalomie. W przerwie międzysezonowej udzielił wywiadu portalowi krone.at, w którym przyznał, że nie spodziewał się takiego sukcesu. Najbardziej ceni sobie złoto w kombinacji - którym powtórzył sukces swojego ojca sprzed 34 lat. Co ciekawe, w 2021 roku był bliski zakończenia kariery. - Wiosną 2021 roku, pierwsze półtora miesiąca po zakończeniu sezonu, było już bardzo blisko. Kilka razy miałem moment, w którym pomyślałem: "Mądrzej będzie, jeśli przestanę" - przyznał szczerze Johannes. Zażartował też, iż choć przestał być anonimowy jego sytuacja nie przypomina sytuacji Cristiano Ronaldo. Strolz może jeszcze spokojnie chodzić po ulicy.

Shiffrin pełna niepokoju

Zmiany klimatyczne są faktem, z którym coraz mniej ludzi dyskutuje. Na co dzień widać efekty tej katastrofy w postaci większej ilości upałów, powodzi. Cierpi też na tym narciarstwo alpejskie. Głos w tej sprawie zabrała też największa gwiazda narciarstwa alpejskiego ostatnich lat - Mikaela Shiffrin. Trenowała na szwajcarskim lodowcu Saas Fee, który ostatnio drastycznie się zmniejszył. Został w tym roku zamknięty pierwszy raz w historii dla amatorów. - Różnica w stosunku do poprzednich lat jest drastyczna. Jesteśmy znacznie powyżej 3000 m i jest bardzo mało śniegu, w dodatku często jest bardzo brudno. Możliwe, że czas, w którym nie będziemy już mogli trenować na lodowcach jest bardzo bliski. Pięć lub siedem lat. Zmiana względem lat 2015, czy 2018 jest przerażająca. Niedługo będziemy zadawać pytania o jazdę na nartach - alarmuje amerykańska mistrzyni.

Obawy wokół Matterhornu

W kalendarzu na nadchodzący sezon dość sensacyjnie już na przełomie października i listopada pojawiły się konkurencje szybkościowe. A dokładniej rzecz ujmując zjazd i supergigant ze zbocza Matterhornu. Ten niewątpliwie atrakcyjny dla kibiców pomysł wzbudził jednak duże kontrowersje. Panie mają wystartować w weekend 5-6 listopada, panowie - tydzień wcześniej. Zjazd na wysokości 4000 metrów i to na samym początku sezonu budzi jednak uzasadnione obawy o bezpieczeństwo zawodników.

Wypowiadali się na ten temat między innymi trener Austriaczek Christoph Alster, a także narciarskie asy - Dominik Paris z Włoch i Beat Feuz ze Szwajcarii. N wszelki w wypadek dodamy, iż to absolutna czołówka światowa w konkurencjach szybkościowych ostatnich lat. - Od lat mówi się, że narciarstwo musi się stać bezpieczniejsze. Następnie zaplanowany zostaje wyścig w czasie, gdy panie będą mogły dojść do siebie przed tournee po Ameryce północnej i wdrożyć blok treningowy - powiedział Alster. - Ciągle rozmawiamy o tym, jak nasz sport uczynić bezpieczniejszym. Nie sądzę, że bezpiecznie jest rozpocząć zjazd na wysokości 4000 metrów na początku sezonu zimowego Pucharu Świata z czasem trwania dwóch i pół minuty - skwitował sytuację Paris. Feuz zwrócił uwagę na aspekt pogodowy i na to, iż "wizjonerski i innowacyjny" zdaniem FIS projekt może stać się farsą. - Po prostu nie wolno zapominać, że na tej wysokości wiatr odgrywa rolę nawet przy bardzo ładnej pogodzie. A wyścig powinen być choć trochę sprawiedliwy - zauważył szwajcarski mistrz.

Aksel Lund Svindal w nowej roli

Norweski alpejczyk Aksel Lund Svindal miał długą i piękną karierę. Dwa razy zdobył złoto olimpijskie, pięć razy wygrał mistrzostwa świata. Ma w karierze też małe i duże kryształowe kule. Zakończył karierę już jakiś czas temu i teraz próbuje swych sił w sportach samochodowych. I to próbuje z powodzeniem. Najpierw startował w Porsche Sprint Challenge Scandinavia. Wygrał tam jeden z wyścigów i zajął piąte miejsce w klasyfikacji generalnej. Potem zadebiutował w norweskiej miejscowości o wdzięcznej nazwie Hell już w zawodach pod egidą FIA. A dokładniej w pełni elektrycznej serii RX2e. Svindal łączy swoją pasję do samochodów z postawą proekologiczną. W Hell poszło mu nieźle - doszedł do półfinału rywalizacji.

Lindsey Vonn z nową linią okularów

Lindsey Vonn w przeciwieństwie do Svindala nie szuka adrenaliny na emeryturze sportowej. Nie zabiera też głosu w sprawie losu lodowców. Wielka mistrzyni z niedalekiej przeszłości prezentuje okulary - zarówno sportowe gogle, jak i linię okularów słonecznych dla cywili. Z efektami sesji fotograficznej dzieli się z fanami na swoim Instagramie.

 

Wyświetl ten post na Instagramie

 

Post udostępniony przez Yniq Eyewear (@yniqeyewear)

źródła: krone.at, ski-nordique.net, Instagram, sport.de, fis-ski.com, fiaworldrallycross.com

(Jarosław Gracka)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%