Alexander Stoeckl o swoim podejściu do rywalizacji

fot. fis-ski.com

Pomimo słabszych występów norweskich zawodników nie spada jednak popularność ich trenera Alexandra Stoeckla. Zgodził się on opowiedzieć portalowi tv2.no o swoich wspomnieniach za czasów, gdy był jeszcze skoczkiem.

Alexander Stoeckl otwarcie przyznaje, że nigdy nie lubił rywalizacji w trakcie, gdy sam był jeszcze zawodnikiem. - Kiedy sam skakałem, nigdy nie chodziło mi o wygraną czy przegraną. Nie rozumiałem wtedy, że to problem, ale teraz jako trener widzę, że innym rywalizacja sprawia dużą przyjemność. Ja nigdy taki nie byłem - wspomina. Norweski trener twierdzi iż w tamtym momencie najbardziej zależało mu na radości ze skakania. - Lubiłem wyzwania, jakim były coraz dłuższe skoki na coraz większych obiektach, a w końcu także loty na skoczniach mamucich. To była świetna zabawa. Oczywiście na początku była też w tym pewna rywalizacja i lubiłem wygrywać, ale po zakończeniu kariery zorientowałem się, dlaczego nigdy nie odniosłem większych sukcesów - opowiada. Nie byłem wystarczająco zdeterminowany, by pracować coraz ciężej, być najlepszym i wygrywać. To po prostu się dla mnie nie liczyło - dodaje austriacki, wtedy, skoczek narciarski. Jak sami widzimy fakt, iż nie było się najlepszym zawodnikiem nie oznacza, że będzie się takim samym trenerem. Często to właśnie takie doświadczenia potrafią pokazać co robiło się źle i co można  poprawić. - Cieszę się, że teraz wiem, dlaczego tak trudno było mi skakać na wysokim poziomie. Nie lubiłem rywalizacji, ale starty w Pucharze Świata to coś niezwykle ekscytującego. Wtedy nie wiedziałem, że jest jakiś problem, ale bardzo rzadko oddawałem dobre skoki w konkursie. Teraz z moimi zawodnikami często gramy w siatkówkę. To świetna zabawa. Ale też nie jest dla mnie ważne, czy moja drużyna wygra czy przegra - dodaje.

Źródło:skijumping.pl