Za co będziemy kochać ten sport za lat kilkanaście? Jeśli nie za czystość i zwycięstwa tych, którzy włożyli w przygotowania najwięcej pracy? Gdzie jeszcze pójdą biegi narciarskie, jeśli można dziś w sytuacjach dopingu, być sędzią we własnej sprawie?
?php>Jakaż mnie nadzieja obiegła, kiedy zaczęto znów ze zdwojoną siłą mówić o norweskich astmatykach herosach. Nigdy nie cieszę się z cudzego nieszczęścia, ale jakoś ta wpadka Sundby`ego, dała mały znak. Może coś się ruszy, może uda się wyjść z tego pata. Norweskie media zaczęły wreszcie same głośno mówić o problemie, wyjawiły nawet fakt, że leczono na astmę zupełnie zdrowych. A związek i wszyscy wokół bronią się i idą w zaparte. Ta wielka burza absolutnie ich omija. Ich kpina z narciarskiego świata dorosła już do tego stopnia, że udają chętnych badających sprawę. Międzynarodowa Federacja Narciarska do spółki, rzecz jasna, zakasała rękawy i krzyczy: trzeba coś z tym zrobić! I zrobiła.
?php>Powołano szanowną i absolutnie niezależną komisję. Wśród członków nie ma nikogo spoza Skandynawii i Finlandii. Norwegów w tych szeregach nie na próżno zatem szukać. Jak świat stary, tak przecież wiadomo, że można być sędzią we własnej sprawie. Może tak powołać chociaż Niemca, bądź Francuza. Rosji nie śmiem nawet tu wspominać. Norwegowie rżną głupa, jak tylko potrafią. Osiągnęli ten szczyt, który wykracza dawno poza ramy czystej gry. I tak o to ten problem zostanie przyklepany. Wycofać się z w pozwoleń na leki astmatyków nie da rady. Co za wiara zatem na przyszłość pozostaje? Dopóki każdy biegacz nie zachoruje, dopóty biegi narciarskie chore zawsze pozostaną.
?php>MK
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz