Zamknij

Niespodziewana rewolucja, czyli jak USA stało się potęgą biegów narciarskich

18:30, 10.04.2018 Mateusz Wasiewski Aktualizacja: 20:03, 10.04.2018
Skomentuj

fot: fasterskier.com

Dekadę temu czołówkę biegaczek ze Stanów Zjednoczonych stanowiła tylko i wyłącznie Kikkan Randall. Przez dwanaście lat wszystko diametralnie się zmieniło. Amerykański zespół zaczął pełnić jedną z najważniejszych ról w świecie biegów. Niesamowity postęp został zwieńczony złotym medalem w sprincie drużynowym na igrzyskach olimpijskich w Pjongczangu.

W 2006 r. z USA do Europy podróżowała tylko Kikkan Randall. Nie miała nawet z kim mieszkać w pokoju hotelowym. Jak sam przyznała, intensywnie zastanawiała się, czy Amerykanki kiedykolwiek odniosą sukces w świecie biegów. Jak się okazało, przez kilka lat zmieniło się spojrzenie na sprawę biegaczek, trenerów czy serwisu technicznego. Drużyna zaczęła się składać. Na efekty nie-Europejki musiały czekać do 2013 roku. Wtedy do składu doszła chociażby Sophie Caldwell, czołowa dziś sprinterka, a na mistrzostwach świata w Val di Fiemme dokonały czegoś niebywałego. Jessica Diggins wraz z Kikkan Randall zdobyły złoty medal w team sprincie. Sukces w tej samej dyscyplinie powtórzyły na jeszcze więcej znaczącej imprezie - igrzyskach olimpijskich. Dla Randall sezon 2017/2018 był ostatnim w karierze, a dopiero teraz zdobyła swój pierwszy medal olimpijski, mimo wcześniejszych lat świetności. Jessica i Kikkan mówiły, że mimo, że biegły tylko one dwie, to mogły liczyć na ogromne wsparcie trenerów, serwisu, ale też samych zwodniczek - Idy Sargent, Elizabeth Stephen, Sadie Bjornsen, Rosie Brennan i Sophie Caldwell.

Wiele zależało od podejścia i mentalności szkoleniowej. Trenerzy skupili się na odpowiednim doboru składu zawodniczek w danych grupach, projektach szukających talentów i innych możliwościach, które mogły pozwolić na wejście na poziom światowy. Ustanowiono fundusze pomagające w organizacji obozów szkoleniowych. Zaczęły się tworzyć wyspecjalizowane grupy, które zdrowo ze sobą rywalizują, podróżują, współpracują. - Zdaliśmy sobie sprawę, że całkowicie nierealne jest bycie najlepszymi przyjaciółmi ze wszystkimi członkami zespołu. Można być natomiast najlepszymi partnerami w stosunku do siebie nawzajem - rzekła. Zawodnicy mówią, że bardzo ważna jest integracja poprzez różne sportowe gry. To tylko motywuje do dalszego działania, a przy takim wysiłku należy się "relaks". Amerykanki na chwilę ukojenia mają różne ciekawe sposoby, jak choćby nocne skecze na odległych obozach treningowych czy choreografię hip-hopu. Oczywiście, to wszystko zabawą nie jest. - Powiedzenie, że to wszystko jest łatwe, byłoby kłamstwem - przyznała Caldwell. - To wciąż wymaga pracy, ale tworzą się przyjaźnie, które ułatwiają ją - przyznaje.

Zmieniły się także nawyki żywieniowe oraz kwestie psychologiczne. Sportowcy z amerykańskiego zespołu zostali wyposażeni w nowe zasoby żywienia i psychologiczne oraz ekspertów, którzy pomagają w dobrej, zdrowej i rozważnej rutynie. Przeprowadzono regularne testy fizjologiczne, aby upewnić się, że masa ciała i wskaźnik sportowca są w bezpiecznym miejscu do konkurowania. Takie zmiany pomagają w zdrowiu, ale też samopoczuciu, co przekłada się na motywację. No właśnie, zdrowie. Jest to niezbędny element w sporcie, głównie wytrzymałościowym. Gdy go nie ma, nie można dobrze się przygotować do sezonu. Podczas przygotowań Amerykanie nakładają na to nacisk - rywalizacja podczas dnia treningu ma być wtedy, kiedy sportowiec jest na to gotowy. Nie można mieć też stałego, bez możliwości zmian, planu treningowego i potrzeb, ponieważ zmieniają się one codziennie. Zawodnicy muszą być zaangażowani, ale każdy ma coś innego, odrębnego w systemie szkoleniowym.

Sukces nie przychodzi od razu, jak Diggins przyznaje, trzeba postępować krok po kroku. - Każdego dnia skupiałam się na tym, jakie treningi musiałam wykonać w tym dniu, jak się zregenerować. W tym momencie zbudowałam ścianę zaufania, na którą mogłam spojrzeć, kiedy w końcu dotarliśmy do igrzysk i wiedziałam, że zrobiłam absolutnie wszystko, co mogłam, aby być gotowym na te zawody - powiedziała. - Trzeba robić to, co właściwe i odpowiednie dla nas. Jako zespół koncentrujemy się na procesie wzajemnego podbudowania i wspierania się poprzez indywidualne sesje szkoleniowe - dodała. To, co w USA też jest świetne, to świętowanie każdego sukcesu, nawet tego najmniejszego. Zawodniczki niesamowicie cieszą się z wygranej czy podium drużyny, nawet, kiedy nie uczestniczą w danych zawodach. Są uczciwe, pokorne i wspierające. Uważają, że każdy członek jest częścią sukcesu Ameryki. - Niestety, nie każdemu zawiesza się medal na szyję, ale oni na to zasługują - przyznała Randall. Współpraca w USA jest najlepsza na świecie. Jest zdrowa rywalizacja i ogromne wsparcie. Wszyscy czują się tam ważni. - Ta drużyna jest największym osiągnięciem i najlepszą częścią moich 20 lat w amerykańskim zespole narciarskim. Uwielbiam wiarę i zaufanie, które stworzyliśmy, łączymy się i wykonujemy ciężką pracę, dzięki czemu możemy zrobić więcej niż kiedykolwiek - zakończyła Kikkan.

Źródło: espn.com/ informacja własna

(Mateusz Wasiewski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%