Zamknij

Matti Hautamaeki o swoim nowym życiu i fińskich skokach

21:25, 01.02.2017 Mateusz Król
Skomentuj

fot. mtv.fi fot. mtv.fi

Ostatnio świat obiegła informacja o nowym zawodzie byłego skoczka narciarskiego Mattiego Hautamaekiego. W rozmowie dla Przeglądu Sportowego dawny fiński skoczek odpowiedział na kilka nurtujących wszystkich kibiców pytań.

Matti Hautamaeki nigdy nie należał do zawodników lubiących rozmawiać z mediami jednak tym razem udało się nakłonić go do odpowiedzi na kilka pytań dotyczących samych mistrzostw jak i o skokach narciarskich w jego kraju. W drugiej połowie lutego odbędą się MŚ w narciarstwie klasycznym w Lahti. 16 lat temu również ta impreza odbywała się w Finlandii. W tej chwili jednak dla Finów nie jest to tak radosny czas jak wtedy. - Tak, sytuacja jest dramatyczna, z wielu powodów. Już 10-15 lat temu wraz z kolegami z kadry alarmowaliśmy, że jeśli podejście do naszego sportu się nie zmieni, to dla skoków narciarskich w Finlandii nadejdą ponure czasy. Niestety, mieliśmy rację. - przyznaje Hautamaeki. Z przykrością patrzy się na ostatnie występy fińskich zawodników na skoczniach świata. W konkursach drużynowych sporym sukcesem jest awans do drugiej serii, a w konkursach indywidualnych też wcale nie jest lepiej. - Nic dziwnego, bo skoki narciarskie to w Finlandii umierający sport. Kiedy byłem dzieckiem, w większości miasteczek i wsi była skocznia i klub narciarski. A dzisiaj? Została garstka klubów, dosłownie kilka. A i tak działacze mają problem ze znalezieniem chętnych do treningu. Oczywiście, zawsze znajdzie się trochę dzieciaków, które chcą się pobawić, ale ci, którzy powinni dobijać się do kadry - 16-18-latkowie, szybko odpuszczają. Teraz zawodników w tym wieku można policzyć na palcach jednej ręki. - opowiada ze smutkiem czterokrotny medalista olimpijski. - Ujmijmy to najprościej jak się da: u naszych rywali skoki narciarskie są profesjonalnym sportem, a w Finlandii to dyscyplina amatorska. Przespaliśmy czas, w którym wszyscy szli do przodu. Za tym poszły gorsze wyniki, a za nimi utrata zainteresowania kibiców i sponsorów. Jest jeszcze jeden problem. W 2005 roku komercyjna telewizja wykupiła prawa do konkursów, trzeba za nie płacić w systemie pay-per-view. Dawniej transmisje były ogólnodostępne. Dzieciaki przestały oglądać skoki ze względu na słabe wyniki i drogą telewizję, więc po kilku latach nie było już komu skakać w grupach juniorskich. Wpadliśmy w błędne koło, z którego bardzo trudno będzie się wyrwać. Mam jednak iskierkę nadziei, że wbrew wszystkiemu pewnego dnia pojawi się supertalent, który pociągnie za uszy całą dyscyplinę. Tak jak u was zrobił to Adam Małysz. - dodaje z nadzieją. Matti Hautamaeki skakał w latach 1997-2012. Podczas tych 15 lat startów co nie co zmieniło się w skokach narciarskich, jednak nie fińskich - W 1997 roku, kiedy debiutowałem w PŚ, skoki powoli zaczynały się profesjonalizować, ale zasadniczo wciąż były sportem amatorskim. Po kilku latach jednak zaczęły zyskiwać coraz większą popularność, głównie za sprawą Svena Hannawalda i Martina Schmitta, którzy sprawili, że nasza dyscyplina wskoczyła na pierwsze strony niemieckich gazet. A potem dołączył do nich Adam Małysz i skoki narciarskie podbiły Polskę. To, co się działo w czasie konkursów w Zakopanem, nie mieściło mi się w głowie. Za tym poszły większe pieniądze, sponsorzy. Do sztabów większości drużyn dołączyli specjaliści od nart, smarów, kombinezonów, fizjoterapeuci, psychologowie. Mówię "większości", bo w Finlandii do dzisiaj wszystko jest jak w latach 90. Jest tylko trener i skoczkowie. Powiedziałbym nawet, że w 1997 to wszystko wyglądało u nas dużo poważniej niż teraz. - przyznaje. Często mówi się o kolejnych powrotach Janne Ahonena na skocznię, tym samym na tegorocznych MŚ będzie on również reprezentował swój kraj. - Czasami zastanawiam się, dlaczego ciągle wraca, ale jeśli podobnie jak Noriaki Kasai tak kocha skoki, że nie może się z nimi rozstać, to niech mu będzie. Nawet w obecnej formie jest w końcu jednym z najlepszych w kraju. - dodaje Hautamaeki. Czterokrotny medalista olimpijski przyznał dlaczego wybrał inną drogę w życiu. - Miałem ponad trzydzieści lat na karku, kiedy zakończyłem karierę. To wiek, w którym większość podejmuje takie decyzje. Starzejesz się i coraz częściej myślisz o założeniu rodziny albo chcesz poświęcać jej więcej czasu. Oczywiście sytuacja w drużynie pomogła mi w podjęciu tej decyzji. Poza tym miałem dokąd pójść, bo już od jakiegoś czasu uczyłem się w szkole kolejarskiej. Część pasażerów mnie rozpoznaje, chociaż skoki narciarskie nie są już tak popularne jak dawniej. Stare nazwiska, takie jak Ahonena, moje, Janiego Soininena czy Mattiego Nykänena wszyscy kojarzą. Ale żyję zupełnie normalnie, nikt nie prosi o autograf czy zdjęcie. - dodaje.

Źródło: przegladsportowy.pl

(Mateusz Król)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%