fot. Janis Blaus via flickr.com?php>
Norwegia wróciła na wspaniałe tory, które wyznaczali pierwsi narciarze w historii. Mają za sobą piękny weekend, w który swój ogromny wkład wniósł także Henrik Kristoffersen. Alpejczyk chciał pokonać Marcela Hirschera i wreszcie mu się udało. - Byłem lekko spanikowany - przyznawał po zawodach Kristoffersen.
?php>Nie było szóstego zwycięstwa z rzędu w slalomie dla Marcela Hirschera (nie licząc też notowanego do klasyfikacji slalomu tzw. city eventu w Oslo). Austriakowi szyki popsuł ostrzący sobie od dłuższego czasu zęby Henrik Kristoffersen. Norweg wygrał w Kitzbühel z przewagą prawie sekundy. - Czekałem na to. Czasami byłem zrezygnowany - przyznawał triumfator. - Wiedziałem jednak, że muszę być mądry i sprytny tam, gdzie to potrzebne - dodawał Henrik. Narciarz z kraju Wikingów podkreślał, że w trakcie serii zwycięstw Marcela, musiał cały czas wierzyć w siebie. - Musisz cały czas się ścigać, nie ma znaczenia co się dzieje wokół. Inaczej nigdy nie stałym tutaj jako zwycięzca - opowiadał.
?php>Marcel Hirscher był szczególnie niezadowolony ze swojego pierwszego przejazdu. W nim popełnił kilka błędów, które spowodowały, że tracił ponad sekundę. - Drugi był do zaakceptowania - oceniał Hirscher. I faktycznie był nieco lepszy, bo zdołał kilkanaście setnych urwać z przewagi, jaką Kristoffersen wypracował sobie w pierwszej rundzie. - Podczas ostatnich treningów czułem już, że nie będzie mi tak łatwo, jak w poprzednich tygodniach - mówił Marcel. - To było wszystko, co mogłem dzisiaj zrobić - dodawał.
?php>Źródło: nrk.no / cba.ca
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz