Już po sezonie 2016\2017. Jakże udanym dla naszej kadry, a także dla samego Kamila Stocha. Zwycięstwo w Turnieju Czterech Skoczni, niebagatelna rola w drużynowych sukcesach naszej reprezentacji czy drugie najlepsze w historii jego startów miejsce w klasyfikacji generalnej sprawiają, że Polska znów pochyla się nad najbardziej beznadziejnym tematem w historii skoków narciarskich. Stoch czy Małysz?
?php>Ustalmy sobie na początek jedną zasadę, która dla tej sprawy według mnie jest absolutnie jasna, klarowna i kluczowa: Kamil Stoch nigdy nie był, nie jest i nie zostanie Adamem Małyszem w kwestii ideowej. To teza nie do obalenia, a każdy kto ją podważa jest dla mnie nienormalny. A w naszym społeczeństwie jest takich osób mnóstwo. Wylewają się właśnie po sezonach, zwłaszcza tych, w których nasi zawodnicy z Kamilem na czele osiągają coraz to lepsze wyniki.
?php>Kompletnie nie rozumiem fenomenu podziału fanów na tych myślących, że Kamil przeskoczył już Adama, a tych którzy myślą że tak się nigdy nie stanie. Bo to w ogóle nie działa w ten sposób. Trofea da się zliczyć, statystyki porównać, ale zjawisko "małyszomanii" nie jest policzalne i porównywalne do czegokolwiek. Zatem jedyne rozróżnienie jakie da się wprowadzić w tej kategorii to stan formalny i stan "wizerunkowy".
?php>W tym pierwszym Kamil teoretycznie stał się lepszy po wygraniu Turnieju Czterech Skoczni, jego osiągnięcia prawdopodobnie już przewyższają Orła z Wisły. Biorąc pod uwagę trofea, Adam jest lepszy w liczbie złotych medali na Mistrzostwach Świata i Kryształowych Kul. Ale Kamil ma DWA złota olimpijskie, podczas gdy Małysz zdobywał w czasie IO "tylko" inne kruszce. To różnica kluczowa, podobnie jak to, że Małysz nigdy nie doczekał się krążka w drużynowym konkursie MŚ. Stoch takich ma już 3. Pewnie niektórzy znienawidzą mnie za ten akapit, inni przyznają rację. To kwestia sporna, stąd używam słowa "prawdopodobnie".
?php>Drugi to już meritum ostatnich doniesień w mediach na temat popularności obu zawodników w poszczególnych krajach, w których odbywają się zawody. "Stoch w cieniu legendy Małysza" - czy to się kiedyś znudzi?! Ludzie, ten człowiek przeżywa najlepsze chwile w swojej karierze. Która nie ogranicza się tylko do ostatnich 3 lat. Ona trwa już od 2004 roku! Miewała gorsze i lepsze momenty, a nawet te niezwykłe, o których mówi się najwięcej. Albo w zasadzie bez przerwy. Ale nie zawsze była to droga usłana trofeami, zwycięstwami i uśmiechem na twarzy. Osobiście pamiętam Stocha, który po swoich próbach zawsze doszukiwał się błędów, szukał ich niczym perfekcjonista. Ale to że po skoku schodził ze spuszczoną głową z pewnością miało też związek z jego psychiką. Po wielu latach startowania w Pucharze Świata był ciągle kimś z tyłu, z tła. Nikt nie śmiał wtedy tego powiedzieć, co jest oczywiście zrozumiałe. Ale tak było. Pierwszy przebłysk tego, że może wysunąć się przed legendę Adama Małysza pojawił się w 2005 roku.
?php>Wtedy Stoch zajął 7 miejsce w próbie przedolimpijskiej w Pragelato, przed plasującym się wówczas 2 pozycje niżej Małyszem. Jego świętość w polskich skokach została naruszona. Po raz pierwszy od ponad 4 lat ktoś zdołał zająć miejsce wyższe od niego w konkursie Pucharu Świata. Stoch powiedział wtedy niezwykle ważne dla znaczenia tego tekstu słowa : "Wiele razy słyszałem, że będę "drugim Małyszem". Nie chcę być do nikogo porównywany, ale chcę skakać jak on. Nie jestem nową gwiazdą światowych skoków. (...) Koncentruję się na dobrym skakaniu a wyniki przyjdą same". Wiele razy słyszał i wiele razy jeszcze usłyszy. Szczególnie gdy pierwszy raz będzie blisko zdobycia medalu na wielkiej imprezie - w 2009 roku w Libercu.
?php>Podobało mi się podejście do sprawy, które można było usłyszeć po finałowym dla kariery Małysza konkursie w Planicy z 2011 roku. "Zmiana warty" - tak, to jest to o co chodziło zarówno Adamowi, jak i Kamilowi. Zdrowo, spokojnie i z apetytem. Motywacją, by podwajać swój wysiłek dla coraz lepszych wyników. To było jak powstanie zupełnie nowej ery w polskich skokach. Ery bez Adama, ale z potencjałem na kontynuowanie jego pięknego dorobku.
?php>W tym samym miejscu 6 lat później słychać o tym, że "Adam zrobił sobie więcej selfie z kibicami" albo, że "spiker witał go codziennie powtarzając specjalne pozdrowienie". I tutaj zaczynamy zapominać o tym, że Adam jest twórcą tej poprzedniej ery. Więc nie ma w tym zupełnie nic dziwnego, że jest szczególnie traktowany na skoczniach całego świata czy przez polskich kibiców. W końcu zapisał się w historii. Jest kimś w rodzaju prekursora manii na skoki w naszym kraju. Kamil Stoch jest jej kontynuatorem. To logiczne, że pod tym względem nigdy nie przerośnie Mistrza. Jest kimś nowym, zupełnie oddzielnym od dzieła samego Adama.
?php>Tylko po co on miałby to w ogóle robić? Polskie skoki mają dwie ery i dwóch Mistrzów. Czy jest sens ich porównywania? Według mnie absolutnie nie. Ja na widok każdego z nich się śmieję i przypominam wszystkie łzy radości po skokach, podnoszonych pucharach czy spotkaniu ich osobiście, podczas którego uświadomiłem sobie te wszystkie różnice, o których tu napisałem.
?php>Stefan Kraft po całym sezonie w Planicy stwierdził w wywiadzie, że jego idolem jest nie kto inny jak właśnie sam Kamil Stoch. Zatem już nie tylko Adam Małysz może być inspiracją dla innych zawodników. Te czasy odeszły, a obecnie powinniśmy się cieszyć dobrobytem skoków w Polsce. "Małyszomania wciąż trwa?". To mi nowość. To nie powinno być pytanie tylko stwierdzenie. Wszystko się od niej zaczęło i nadal się do niej odnosi. Ale jednocześnie żyje swoim własnym życiem. Obie ery, o których piszę to rzeczy nie do opisania. Przy nich płaczemy i wzruszamy się... I nie powinniśmy zadawać głupich pytań. Po prostu szkoda na nie czasu.
Brak komentarza, Twój może być pierwszy.
Dodaj komentarz