Zamknij

Historia LGP w Wiśle: 2016

11:18, 13.07.2017 Jakub Balcerski
Skomentuj

Skoki narciarskie, letnia grand prix, wisla 2016, galeria, Johan Andre Forfang, Andreas Wellinger, Kamil Stoch, Anders Fannemel, zdjecia, skoczków

Zeszły rok w Wiśle upłynął pod znakiem chrzestu bojowego ekipy Stefana Horngachera. Pierwsze poważne zawody Austriaka jako trenera kadry A Polaków będą zaledwie lekkim wstępem do sezonu, który przyniósł kibicom niebywałe wyniki, emocje, ale przede wszystkim od nowa zbudowaną polską drużynę. To właśnie latem powstawały jednak pierwsze fundamenty tego, co oglądać możemy dzisiaj. 

Do Wisły zawodnicy zjeżdżali niespełna tydzień po rywalizacji otwierającej letnie zmagania we francuskim Courchevel. Okazało się ono niezwykle szczęśliwe dla Polaków - przywieźliśmy stamtąd dublet w postaci zwycięstwa Macieja Kota oraz drugiego miejsca Kamila Stocha. Nie trzeba więc długo się zastanawiać, by wywnioskować, że to właśnie gospodarze zawodów w Wiśle mieli być ich faworytami.

W Beskidach kolejny raz sprawdzić miał się system czwartek - sobota, który będzie wykorzystywany również w tym roku. Do konkursu indywidualnego po kwalifikacjach przystąpi 9 Polaków. Zdecydowanie najlepiej prezentowali się Stoch, Kubacki, Ziobro oraz Kot. Sporo szczęścia miał Bartłomiej Kłusek, który pomimo uzyskania miejsca poza awansem do konkursu głównego, znalazł się w nim dzięki dyskwalifikacji dwóch zawodników. Nie był to więc wymarzony dzień dla Biało - Czerwonych, jednak lepszy wynik miał przyjść w kolejnych, znacznie ważniejszych dniach. Świetną dyspozycję potwierdzali za to Norwegowie, na czele z nowym letnim rekordzistą skoczni - Andersem Fannemelem (137,5 metra).

Jednak następnego dnia dyspozycja naszych zawodników niestety nie uległa poprawie, a był to wręcz dzień ich najgorszej formy w Wiśle od dawna. Szóste miejsce w konkursie drużynowym, przed którym stawialiśmy się w nim nawet na podium to z pewnością duże rozczarowanie. Jedynym, który nie odstawał tak wyraźnie od reszty stawki był Maciej Kot, który po zawodach tłumaczył nieco słabszą postawę naszej kadry brakiem szczęścia do warunków. Te jednak umieli wykorzystać inni - przede wszystkim Słoweńcy i Norwegowie. Przed ostatnią grupą drugiej serii konkursu między tymi drużynami widniała przewaga rzędu ledwie 0,2 punktu. Zadecydowała lepsza o 5 metrów odległość wspomnianego już Andersa Fannemela od tej Petera Prevca. Wygrali zatem Norwegowie, przed Słoweńcami i dopełniającymi podium Niemcami.

Polskie barwy w Wiśle muszą jednak któregoś dnia pójść w górę. Tym razem wyszło tak, że kibice musieli poczekać do soboty. Wtedy z formą wystrzelił Maciej Kot. Dwa piękne skoki zapewniły mu drugie zwycięstwo w cyklu i skupiły na nim uwagę wszelkich mediów zajmujących się sportami zimowymi. Zakopiańczyk z miejsca stał się kandydatem na lidera kadry na zbliżający się sezon zimowy, zwłaszcza gdy zwyciężył także w klasyfikacji ogólnej LGP po kolejnych udanych konkursach. Podium dopełnili Fannemel oraz Wellinger, ale nie byli najważniejszymi osobistościami tego dnia w Wiśle, która w końcu mogła oddać się świętowaniu biało-czerwonego triumfu.

Słodko-gorzkie zawody w zeszłym roku przyniosły kolejny triumf Polaka i udowodniły, że nawet gdy naszym zawodnikom nie do końca "idzie" Malinka wyzwala w nich dodatkowe pokłady energii, dzięki którym są w stanie sięgać tu po kolejne sukcesy. To chyba najważniejszy wniosek, jaki mogę wysnuć po napisaniu ostatniego artykułu z tej pięknej serii wspomnień z historii LGP w beskidzkim mieście. Ona wciąż trwa i mam nadzieję, że już od dziś będzie pięknie kontynuowana podczas kolejnych polskich występów na igielicie.

 

 

(Jakub Balcerski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%