Zamknij

Gwiazdy sezonu: Therese Johaug - królowa dystansów

22:36, 15.03.2016 Daniel Topczewski Aktualizacja: 00:07, 06.04.2016
Skomentuj

fot: langrenn.com fot: langrenn.com

Therese Johaug od wielu lat należy do światowej czołówki biegów narciarskich, ale z reguły była w kadrze w cieniu Marit Bjoergen. Tym razem przyszło jej się sprawdzić w roli liderki i z zadania wywiązała się koncertowo.

Kilkanaście medali mistrzostw świata, medale igrzysk olimpijskich, tytuły mistrzowskie i dwa triumfy w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata za sezon 2013/2014 oraz 2015/2016 - pomimo tylu sukcesów Therese Johaug znajdowała się w cieniu swojej bardziej utytułowanej rodaczki. W przerwie pomiędzy sezonami dowiedzieliśmy się jednak, że Marit Bjoergen spodziewa się dziecka, a więc nie było możliwości, aby oglądać ją na trasach biegowych. W tej sytuacji to Johaug przejęła rolę głównej gwiazdy norweskiej ekipy i miała się sprawdzić jako "elektron" łączący pozostałe kadrowiczki.

Królowa dystansów

Od dawna wiadomo, że 27-letnia biegaczka z Norwegii nie specjalizuje się w sprintach, bo jej domeną są biegi dystansowe. To właśnie tam Johaug czuje się jak ryba w wodzie, co przy jej fantastycznych predyspozycjach wydolnościowych czyni prawdziwą królową długich dystansów. Nikt się chyba jednak nie spodziewał aż takiej dominacji norweskiej zawodniczki. Johaug już na  początku sezonu pokazała moc, ale większość kibiców zastanawiała się, jak długo może być w takiej dyspozycji. Norweżka niemal co roku rozpoczynała zmagania od wysokiego "C", ale z reguły kończyło się to dużo gorszą formą w drugiej części sezonu. Tym razem powtórki nie było, a potwierdzeniem może być fakt, że zdobywczyni kryształowej kuli aż czternastokrotnie wygrywała, a na podium stawała w dziewiętnastu startach (odliczając zwycięstwa za całe cykle).

Rekord w Holmenkollen

Jednym z ważniejszych punktów zmagań w sezonie 2015/2016 był bieg na 30 kilometrów stylem klasycznym w Oslo. Zawody, tradycyjnie rozgrywane w stolicy Norwegii, jak zwykle przyciągnęły na trasę i na trybuny tysiące kibiców, którzy nie zrazili się fatalną pogodą panującą akurat w okolicy wzgórza Holmenkollen. Gęsta mgła, któa spowiła całą okolicę nadawałą aury tajemniczości, tym bardziej, że biegaczki tylko na chwilę się z niej wyłaniały i znowu znikały. W tej scenerii niebywałego wyczynu dokonała Johaug, która decydujący atak przeprowadziła na... drugim kilometrze. Później Norweżka ścigała się już tylko ze sobą i zmagała z własnymi słabościami. Ostatecznie na metę dotarła z przewagą prawie czterech minut na drugą biegaczką, co okazało się być największą różnicą w historii rywalizacji w Pucharze Świata.

Wszystko albo nic

Therese Johaug wygrała w tym sezonie wszystko, co było do wygrania. Zaczęło się od cyklu Ruka Triple, potem przyszedł czas na drugie w karierze zwycięstwo w Tour de Ski, a na zakończenie sezonu Norweżka została pierwszą w historii triumfatorką Ski Tour Kanada. Zwłaszcza ten ostatni "skalp" wywalczyła w wielkim stylu, odrabiając na ostatnim etapie pół minuty straty do Heidi Weng. Po minięciu linii mety Johaug mogła z siebie wyrzucić wszystkie emocje i skupić się na świętowaniu kolejnego sukcesu w jej niezbyt długiej, ale już bardzo bogatej karierze.

(Daniel Topczewski)

Co sądzisz na ten temat?

podoba mi się 0
nie podoba mi się 0
śmieszne 0
szokujące 0
przykre 0
wkurzające 0
facebookFacebook
twitterTwitter
wykopWykop
komentarzeKomentarze

komentarz(0)

Brak komentarza, Twój może być pierwszy.

Dodaj komentarz

0%